Trylogia Anihilacji zaserwowała nam przyjemną rozrywkę w klimatach SF, w której mieliśmy okazję poznać świat Marvela z nieco innej strony. To jednak nie koniec zmagań zjednoczonych kosmicznych sił przeciw nieokiełznanemu przeciwnikowi. Annihillus pokonany, a rany po jego natarciu powoli się goją. Imperium Skrulli zostało rozbite, co przyniesie ziemskim herosom Tajną Inwazję, a ich odwieczny wróg, Kree, również nie mogą pochwalić się dobrą kondycją. Lepiej mają się za to Star-Lord, który z osobnika o opinii masowego mordercy stał się zaufanym człowiekiem samego Ronana Oskarżyciela oraz Nova, który zdaje się spełniać w roli jedynego ocalałego ze swego korpusu. Echa druzgocącej wojny jeszcze nie ucichły, a na horyzoncie już pojawia się nowy przeciwnik, atakujący w nieco sprytniejszy sposób, niż blitzkrieg Fali Anihilacji. Phalanx to cywilizacja maszyn, dążąca do metalowej dominacji i zjednoczenia galaktyki w spójny, mechaniczny kolektyw. Czy i tym razem kosmiczni superbohaterowie dadzą sobie radę z nieugiętym najeźdźcą?
Po pokonaniu robactwa ze Strefy Negatywnej, wszystkie kosmiczne cywilizacje liżą rany. Nic dziwnego zatem, że jest to czas sojuszy, jak ten Kree z Gwiezdnymi Rycerzami. Zawieranie aliansów to niełatwa sprawa, szczególnie w tak chwiejnych czasach, w jakich znaleźli się Kree i Star-Lord. Anihilacja: Podbój – Prolog to takża Phylla-Vell, która stara się nie ulec buntowi dość mocarnych maszyn. Historia ta jest wstępem do solowych opowieści z Peterem Quillem i Quasar, co sprawia, że tom ten jest dużo bardziej spójny, niż którykolwiek z tomów Anihilacji.
W trzecim tomie Anihilacji pokazane zostało, jak odmienną postacią Star-Lord był względem swej aktualnej wersji. Keith Giffen w jego solowej historii przedstawia pokrótce jego początki, ale i kładzie podwaliny pod zespół mieniący się później tytułem Strażników Galaktyki. Na razie działają pod kuratelą Kree i ich przywódcy, Ronana Oskarżyciela, który ceni sobie Quilla. Nie na tyle jednak, by dawać mu za towarzyszy pełnokrwistych Kree, W zamian za to oferuje o wiele ciekawszą mieszankę osobliwości. I choć zbieranina ta nieco różni się od najbardziej znanego składu grupy Star-Lorda, to jest tu kilka znajomych twarzy. Jedną z nich jest Groot, który ma dużo więcej do powiedzenia, a co najciekawsze, zdaje się mieć też królewskie korzenie. Jest to oczywiste nawiązanie do pewnego potwora z wizji mistrza Jacka Kirby’ego w Tales to Astonish i choć twórcy zarzucili ten kierunek rozwoju dla drzewnego herosa, to pomysł miał swój potencjał.
Obok Petera Quilla swój indywidualny występ ma Quasar. Phylla-Vell to ciekawa postać. Córka Kapitana Marvela, siostra Marvel Boya i dziedziczka kwantowych obręczy, a tym samym następczyni Wendella Vaughana. Zdawać by się mogło, że tak znakomite konotacje czynią z niej kogoś naprawdę wielkiego, ale realia są dużo brutalniejsze. Legenda trojga bohaterów przygniata bohaterkę, która nabyła nowych mocy pod sam koniec wojny z Falą Anihilacji. Na szczęście u jej boku jest jej ukochana Moondragon, a ona sama ma szansę na odnalezienie tajemniczego zbawiciela, będącego remedium na Phalanxów. Christos N. Gage, odpowiadający za tę historię, tworzy prawdziwą mieszankę SF i klasycznego superbohaterstwa, co odbija się lekką czkawką tuż na koniec, w księżycowo- smoczych potyczkach pary z odkurzonym superłotrem – Adaptoidem.
Timothy Green II, ilustrujący Anihilacja: Podbój – Star-Lord, jest zdecydowanie najlepszym rysownikiem w tym tomie. Może to niecodzienne kadrowanie, a może realistyczne, pozbawione superbohaterskiego szlifu twarze przyszłych Strażników Galaktyki sprawiły, że prace dwóch Mike’ów – Perkinsa i Lilly’ego są nadmiernie standardowymi rysunkami. Pierwszy tom Anihilacji: Podbój to ładna graficznie historia, choć osobiście preferowałbym, aby Green był ilustratorem całości albumu. Aby nie być wziętym za snoba gardzącego dobrą, acz mniej wyszukaną stroną wizualną powiem tylko, że pewien skrzydlaty gad płci żeńskiej i miecz dzierżony przez skoligaconą z nią dziewoję robią wrażenie, szczególnie w parze.
Anihilacja nie przez wszystkich została odebrana tak pozytywnie, jak przeze mnie, jako blockbusterowa, kosmiczna akcja, dość luźno powiązane ze sobą wątki, które dopiero w ostatnim tomie zawiązały się w finałowej walce z inwazją ze Strefy Negatywnej. Tu jest inaczej – Dan Abnett i spółka od początku serwują nam klarowniejsze historie, które mimo różnych bohaterów i miejsc akcji jasno pokazują, że jest to wspólna wojna, co czasami rozmywało się w trzech tomach właściwej historii. Drugi tom zapowiedziany jest na sierpień, ale do tego czasu Egmont zapowiedział wystarczająco dużo interesujących tytułów, by nie popaść w nudę podczas oczekiwania.
Tytuł oryginalny: Annihilation: Conquest Book 1
Scenariusz: Dan Abnett, Andy Lanning, Keith Giffen, Christos N. Gage
Rysunki: Timothy Green II, Mike Perkins, Mike Lilly
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz, Kamil Śmiałkowski
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 276
Ocena: 85/100