Dying Light 2
Dying Light 2

Dying Light 2 – recenzja gry. Stay Human

No i doczekaliśmy się. Po 7 latach studio Techland wydało kontynuację swojego hitu z 2015 roku. Biorąc pod uwagę fakt, jak ogromną furorę zrobiły do tej pory gry tego studia, oczekiwania były ogromne. Całe uniwersum Dead Island, czy potem pierwsza część Dying Light, to genialne portfolio, które sprawia, że Dying Light 2 to jeden z najbardziej wyczekiwanych tytułów na świecie. Czy jednak spełni wymagania graczy?

Od wydarzeń z Harranu, czyli głównej lokacji pierwszej części gry, minęło 14 lat. Okazuje się, że wirus nie rozwinął się od razu. Przez 5 lat GRE prowadziło nad nim badania i ostatecznie ten wydostał się z laboratorium. Natychmiast zaatakował cały świat i rozprzestrzenił się w zaskakująco szybkim tempie. Podobnie jak Harran zamknięto w kwarantannie również inne miasta. Jednym z nich jest Villedor. W Dying Light 2 wcielamy się w kogoś innego niż w pierwszej części. Łatwo się tego domyślić przez fakt, jak zakończyła się jedynka. Aiden jest pielgrzymem przemierzającym cały świat w poszukiwaniu swojej siostry Mii. Rodzeństwo zostało rozdzielone już za dziecięcych lat. Byli przetrzymywani w szpitalu GRE, gdzie prowadzono na nich badania. Przez to Aiden jest silniejszy i szybszy od innych ludzi. Jednak mimo wszystko nie jest odporny na zarazę, która panuje wszędzie wokół.

Aby uniknąć zarażenia i śmierci z rąk potworów, Aiden korzysta ze wszystkiego, co tylko może mu się przydać. Główną bronią jest tutaj parkour. Dzięki niemu jest w stanie omijać przeciwników po dachach. Jednak to nie jest jedyne zastosowanie tej umiejętności. Przydaje się ona także w walce. Dzięki wyćwiczonemu refleksowi Aiden sprawnie kontruje ataki wrogów, bije ich, kopie, a nawet po nich skacze. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że lista ruchów w walce nie różni się specjalnie od jedynki. Jednak już po pierwszych dwóch godzinach potrzebnych do ukończenia prologu widać, że istnieje masa rzeczy, które można zrobić przeciwnikom. Tak jak zapowiadali twórcy, w tej części więcej będzie walki z innymi ocalałymi, aniżeli z zarażonymi i przemienionymi ludźmi. Tych drugich raczej będziemy się starali unikać.

Dying Light 2

fot. zrzut ekranu z gry Dying Light 2

Zobacz także: The Artful Escape – recenzja gry. Doznaj objawienia

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że zarażeni nie stanowią większego wyzwania, ale w rzeczywistości jest inaczej. Samotnie nie są to wymagający przeciwnicy, jednak w grupie jest naprawdę ciężko. Natychmiast rzucają się na bohatera z zamiarem pożarcia. O ile tych jesteśmy jeszcze w stanie jakoś uniknąć, o tyle zarażonych przebywających w strefach mroku nie pokonamy tak łatwo. Stanowią oni ogromne wyzwanie. Są szybsi, silniejsi i wytrzymalsi od zwykłych zarażonych. Ponadto spotkamy także specjalnych zarażonych, których wirus zmienił już do tego stopnia, że nie widać w nich ludzi. Mogą oni wyglądać jak napakowane sterydami byczki czy jak wychudzone małe dziewczynki. Każdy z nich ma swoje specjalne umiejętności. Jedni atakują z wyskoku, inni mają pancerz, a jeszcze inni służą jako syrena alarmowa i wabią wszystkich zarażonych z okolicy.

Jak już było mówione, do walki z nimi przyda nam się parkour. To jednak oczywiście nie wszystko. Główną bronią jest tu… broń. Taka, którą znajdziemy w świecie gry, sami wytworzymy, czy też ulepszymy. Do tego przydadzą nam się materiały oraz przepisy przydzielane za kończenie misji i wykonywanie aktywności w świecie albo takie, które zwyczajnie znajdziemy czy kupimy. Studio Techland już wcześniej pokazało nam, że są w tych kwestiach niesamowicie kreatywni. Z Dying Light 2 jest podobnie. Możemy na przykład zatruć swoją maczetę, czy naelektryzować katanę. Oczywiście istnieje także możliwość stworzenia klasyka. Co nim jest? Jest to oczywiście kij baseballowy ponabijany na końcu gwoździami. Każda broń, rodzaj broni czy ulepszenie ma znaczenie co do tego, w jaki sposób walczymy z przeciwnikami, jakie efekty będą oni odczuwali i jak szybko się ich pozbędziemy.

Dying Light 2

fot. zrzut ekranu z gry Dying Light 2

Zobacz także: Serious Sam: Siberian Mayhem – recenzja gry. Rusz głową

Podobnie jak w przypadku broni, to od nas zależy, jak będzie wyglądała historia oraz świat. Decyzje, które podejmujemy w trakcie rozmów czy wykonywania misji sprawiają, że życie każdego z mieszkańców może się zmienić nie do poznania. Żeby uniknąć spoilerów, skupimy się na przykładzie, którzy przedstawili twórcy gry w jednej z zapowiedzi. Jeśli zdecydujemy się dać wodę całemu miastu, zacznie ono kwitnąć, a my nie będziemy mieli z tego powodu większych korzyści. Natomiast jeśli damy wodę tylko jednej z frakcji, może okazać się, że będą oni wydzielali wodę za fundusze, których użyją do porozstawiania w mieście pułapek, a tych następnie będziemy mogli używać my w potyczkach z wrogami. Mamy zatem wybór: postawić na rozwój miasta lub jego bezpieczeństwo.

Oczywiście to wszystko nie robiłoby tak ogromnego wrażenia, gdyby nie przepiękna grafika. Sprawia ona, że świat wydaje się żywy. Mimo że nie istnieje taka zaraza oraz takie potwory, jesteśmy w stanie uwierzyć, że kiedyś coś takiego może mieć miejsce. Czymże jednak byłaby piękna grafika bez dobrej optymalizacji? Demem graficznym. Na szczęście tutaj tak nie jest. Dying Light 2 zostało zoptymalizowane naprawdę dobrze i wielokrotne przekładanie premiery wyszło na dobre zarówno twórcom, jak i odbiorcom. Uniknęliśmy tutaj wtopy, którą miało całkiem niedawno inne polskie studio. Jednak grafika nie jest jedynym ważnym elementem świata przedstawionego. Jest nim także soundtrack. Ten genialnie łączy muzykę techno z oryginalnym soundtrackiem z pierwszej części gry. Można tutaj nawet usłyszeć brzmienia przynoszące na myśl Wiedźmina 3 i brzmi to wręcz genialnie.

Dying Light 2

fot. zrzut ekranu z gry Dying Light 2

Zobacz także: Chorus – recenzujemy wciągającą kosmiczną strzelankę

Innymi słowy, studio Techland tworząc Dying Light 2, naprawdę się postarało. Wciągająca fabuła zależna od naszych wyborów sprawia, że tytuł przykuwa od samego początku. Genialny setting, grafika i udźwiękowienie ożywiają świat przedstawiony i maksymalnie zwiększają immersję. Niesamowicie dobry system walki i poruszania się po otwartym świecie wbija w fotel i przez cały czas trzyma w napięciu. Do tego fakt, że grę można ogrywać w trybie kooperacji sprawia, że tytuł ten jest niemalże idealny. Dlaczego niemalże? Okazuje się, że niektóre z ruchów postaci kolidują ze sobą, przez co widzimy od czasu do czasu błędy w animacjach. Niemniej jednak nie psuje to frajdy z rozgrywki i nie wyrzuca z immersji. Krótko mówiąc, Dying Light 2 jest grą niemalże idealną i jest bardzo mocnym kandydatem do gry roku, mimo że ten się dopiero zaczął. Dodatkowo twórcy już zapowiedzieli, że będą wspierali tytuł przez kolejne 5 lat.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?