Nasze magiczne Encanto to film twórców takich hitów jak Zwierzogród, Vaiana i Zaplątani, więc tylko dla porządku napiszę, że mamy do czynienia z wysokim poziomem animacji, fantastyczną kreacją świata i postaci. Można było tutaj również puścić wodze fantazji przy okazji przedstawiania wszystkiego co magiczne. Film jest więc niezwykle atrakcyjny wizualnie, kolorowy i pełen nieoczywistych rozwiązań. Jednak najlepsze animacje Disneya to nigdy sam wygląd i techniczne dopracowanie. To zawsze poruszająca, skłaniająca do myślenia historia oraz ciekawe postaci – tak jest i tym razem. Encanto to opowieść o poczuciu obowiązku spełniania oczekiwań rodziny i o tym, jak wykluczenie niszczy wspólnotę. To też trochę opowieść o tym, że każdy jest wyjątkowy, ale z tego filmu zdecydowanie można wyciągnąć mniej oczywiste wnioski.
Zachwyciło mnie, jak bardzo prosty jest punkt wyjściowy. Matrona rodu Madrigal przed laty musiała uciekać z mężem i trójką maleńkich dzieci ze swojej rodzinnej wioski. Niestety po drodze doszło do tragedii i kobieta została sama z dziećmi. Jednak poświęcenie jej ukochanego sprawiło, że pojawiła się magia. Tak powstało Encanto – otoczona górami bezpieczna wioska, a w jej centrum Casita, dom magicznej rodziny Madrigal, która przez lata zdążyła się rozrosnąć. Całą historię rodu i wszystkich jej członków poznajemy już w pierwszych minutach filmu. Postaci są na tyle wyraziste, że później nie ma problemu z ich rozpoznawaniem, choć połączenie wyglądu niektórych bohaterów z ich magicznymi zdolnościami jest dość stereotypowe.
Główną bohaterką jest Mirabel, która pragnie być częścią rodziny, ale choć nikt jawnie jej z niej nie wyklucza, dziewczyna czuje, że nie pasuje. Ważne w historii są również starsze siostry Mirabel – obdarzona ogromną siłą Luisa oraz mająca władzę nad kwiatami Isabela. Choć młodsza siostra patrzy na nie z mimowolną zazdrością, nie dostrzega, że są one pod ciągłą presją oczekiwań rodziny i innych mieszkańców Encanto. Największy udział ma w tym surowa nestorka rodu, babcia dziewcząt i opiekunka magii. Nie powie tego wprost, ale dla niej liczy się tylko odpowiednie wykorzystanie powierzonego rodzinnego daru. Mirabel jest więc w jej oczach największą porażką i może doprowadzić do upadku całego rodu, a na pewno do rozpadu magicznego domu.
Nasze magiczne Encanto świetnie gra motywem domu jako ważnego członka rodziny. Casita dosłownie żyje – okiennice machają na powitanie, deski w podłodze zakładają buty na stopy domownikom, a kafelki w kuchni pomagają rozpakowywać zakupy. Gdy Madrigalów trawią wewnętrzne spory i gdy nie wszyscy mogą czuć się w rodzinie bezpiecznie, dom zaczyna się rozpadać. Równocześnie cała akcja filmu rozgrywa się prawie w całości wewnątrz murów Casity i wciąż jest to wspaniała przygoda, bo jak każda magiczna posiadłość, skrywa ona swoje tajemnice oraz pokoje o powierzchni zdecydowanie nieprzystającej do wyglądu zewnętrznego.
Ten film nie byłby nawet w połowie tak dobry, gdyby nie piosenki, skomponowane przez genialnego Lina-Manuela Mirandę. Nie są wciśnięte na siłę tylko dlatego, że dzieci lubią piosenki w filmach, tylko równoprawnie tworzą historię. Są wielowymiarowe, różnią się od siebie, każda postać śpiewa w nich swoim głosem i w swoim stylu. Od razu wpadają w ucho, a choć nie tak łatwo je powtórzyć, jak Mam tę moc, muzycznie plasują się kilka poziomów wyżej. Dodatkowo każda piosenka dostała fantastyczną, magiczną animację. Jedną mam uwagę, że momentami mają za szybkie tempo, przez co trudno je zrozumieć nawet dorosłemu, a co dopiero dziecku.
Nasze magiczne Encanto to, jak niemal każda animacja Disneya, przygoda dla całej rodziny. Polecam brać pod pachy dzieci swoje lub nie swoje, a także dorosłych w każdym wieku i lecieć do kina. Dodatkowo przed seansem wyświetlana jest krótkometrażowa animacja z uroczymi szopami w rolach głównych. Jest to siedem minut czystego wzruszenia, nie obejdzie się bez chusteczek.