Cecile Bain to specjalna agentka elitarnej wspólnoty wampirów, łączącej ich społeczność z Minneapolis i St. Louis. Wydarzenia w jej życiu nabierają tempa, gdy na swej drodze spotyka nieopierzoną wampirzycę, której bliżej do ofiary niż łowcy. Cecile ma wyjątkowo wielkie serce jak na swój gatunek i przygarnia dziewczynę pod swe skrzydła. Tymczasem w tle wybrzmiewają echa politycznych gierek między najwyżej postawionymi krwiopijcami i wkrótce rzeczywistość w obu miastach może radykalnie się zmienić…
Wampir Maskarada: Kły zimy. Księga pierwsza to urban fantasy skręcające w miejską grozę. Wampiry żyją pomiędzy ludźmi w wielkich aglomeracjach, będąc rzecz jasna w łańcuchu pokarmowym ponad nimi. Obok regalistycznych elit istnieją pomniejsze grupki anarchistów, renegatów i tym podobnych outsiderów, za którymi establishment nie przepada. Przedstawiając dworskie gry wampirów stojących najwyżej w hierarchii Tim Seeley mniej lub bardziej świadomie pokazał mechanizmy polityki śmiertelników. Bo choć długowieczność i siła zmieniają perspektywę, to nie na tyle silnie, by porzucić ludzkie podłości, podkręcone na dodatek wampirzą dumą i dzikością.
Wampir też człowiek. A przynajmniej tak można sądzić po lekturze komiksu i nie chodzi mi tylko o mroczne grzeszki. Zmiana w nieumarłą, wiecznie głodną posoki bestię nie jest czymś tak fajnym, jak pokazują filmy dla nastolatków, a częściej bywa przekleństwem. Zwłaszcza jeśli należy się do pomniejszego podgatunku. Tu na czoło wysuwa się postać Króla Szczurów, skądinąd niezwykle ciekawej postaci, nie tak dostojnej jak Cecile, ale posiadającej pewne atuty, ważne dla istoty ukrywającej się w mroku. Niełatwy jest również codzienny byt wampira, który nawet swe ofiary wybierać musi z rozwagą, a w swym środowisku bez przerwy uważać, by nie odsłonić się przed ciągle dybiącymi na jego pozycję braćmi i siostrami. Seeley w udany sposób kreuje toksyczne środowisko, choć czyż drapieżca nie powinien być właśnie istotą bezlitosną, nawet dla swych pozornych towarzyszy łowów?
Klimat rysunków kojarzy mi się z tym, co Rafael Albuquerque tworzył w Amerykańskim wampirze. Ta sama nieco przybrudzona kreska, człowieczeństwo mieszające się potwornością, jak i dostojność przełamana obszarpaniem. Jak na opowieść o wampirach przystało, sporo tu krwi i szeroko pojętej brutalności, choć rysownicy nie idą w karykaturalne epatowanie przemocą. Davmalya Pramanik kładzie duży nacisk na napięcie i żonglowanie mrokiem, a Nathan Gooden znakomicie kreuje koczowniczy, uliczny charakter opowieści z Anarchistami. Minneapolis i Saint Louis nie są zbiorem losowych budynków i wystarczy przyjrzeć się kadrom, by dostrzec charakterystyczne elementy dla obu miast.
Wampir Maskarada: Kły zimy. Księga pierwsza to start wampirzej serii dorównującej większości gatunkowych tytułów. Sporo do tego przyczynia się fundament w postaci gry, która prosiła się o opowiedzenie czegoś więcej. Teraz jest ku temu okazja, a na zachętę dodam, że sam album zawiera pewien rozrywkowy element, który wywoła uśmiech u fanów RPG-ów. Wiele produktów popkultury XXI wieku wbiło kainitom kołek w serce, lukrując ich wizerunek lub tworząc z nich quasi-bogów mroku. Tym razem jednak mamy do czynienia z czymś, co może nie spodobałoby się nastoletniej fance błyszczącego mroku czy miłośnikom tępej, krwawej jatki, ale z pewnością oferuje doskonałą opowieść, w której wampiryzm jest tylko jednym z wielu elementów.
Tytuł oryginalny: Vampire: The Masquerade- Winter’s Teeth vol.1
Scenariusz: Tim Seeley, Tini Howard, Blake Howard
Rysunki: Devmalya Pramanik, Nathan Gooden
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Wydawnictwo Lost In Time 2021
Liczba stron: 176
Ocena: 80/100