Uwaga: Tekst zawiera ważny spoiler dotyczący jednej z czołowych postaci filmu Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi.
Po zakończeniu Przebudzenia Mocy nie bardzo było wiadomo, czego można się spodziewać po mającym dosłownie chwilę czasu ekranowego Mistrzu Skywalkerze. W tamtym okresie znaliśmy zaledwie strzępki informacji o wydarzeniach, które doprowadziły do wojny w Nowej Trylogii, choć więc Luke przebywał w odosobnieniu, szczegóły związane z jego osobą były z grubsza nieznane. Wielu też było rozczarowanych faktem, że ten, który miał ostatecznie przywrócić równowagę Mocy, w siódmym epizodzie otrzymał tylko występ cameo. Gdy wreszcie doszło do premiery Ostatniego Jedi, spora część fanów zapewne co najmniej podświadomie żałowała, że jednak nie skończyło się na tamtym krótkim występie przed napisami końcowymi. Jak się okazało, nie tylko oni są zresztą niezadowoleni. Sam Mark Hamill wyraził swoje rozczarowanie co do kierunku swojej postaci.
Zresztą, zamiast starać się literalnie tłumaczyć jego słowa, w tym przypadku zróbmy wyjątek od reguły, bo najlepiej dać głos samemu Mistrzowi:
https://www.youtube.com/watch?v=EIY-PsHrj9A
To niejedyny materiał, w którym Hamill jawnie nie zgadza się z zaistniałym stanem rzeczy. W tym filmiku główny przekaz aktora jest taki, że Jedi się nie poddają – i gdyby nawet „prawdziwy” Luke rzeczywiście miał jakieś trudne do przezwyciężenia problemy, odczekałby rok, przegrupował się, a następnie naprawił swoje błędy. To, co wydarzyło się w Ostatnim Jedi, nie było w wyniku jego Luke’a Skywalkera, tylko kogoś zupełnie innego. Pomiędzy tymi słowami Hamill podkreśla jednocześnie, że to była jego praca i Rian Johnson tego od niego oczekiwał, bo dobrze służyło to całej historii. Dodaje również, że to tylko film i ma nadzieję, że ludzie nie będą czuli się po nim źle, bo ostatecznie Johnson jest właściwym człowieka na właściwym miejscu.
Zgadzacie się z wypowiedzią starego wygi, czy może uważacie, że rozwój postaci Skywalkera jest do przyjęcia?
Źródło: screenrant.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe