Vicarious Visions to amerykańskie studio z wieloletnią tradycją. Kiedyś jeden z filarów Activision Blizzard, dziś stanowią ważną część Blizzard Entertainment. W ostatnich latach stało się o ponownie nich głośno za sprawą remasterów znanych gier. To spod ich skrzydeł wyszła genialnie odnowiona i zrealizowana trylogia Crash Bandicoot N. Sane Trilogy czy też Tony Hawk’s Pro Skater 1 + 2. Ich produkcje sprawiły, że wiele osób ponownie sięgnęło po klasyki, w które zagrywało się w dzieciństwie.
Sukces gonił sukces — przyszła więc pora na wyprodukowanie kolejnego remastera. Tym razem padło na markę Diablo i drugą odsłonę serii. Diablo II (wraz z dodatkiem Lord of Destruction) to gra, która już dawno osiągnęła status kultowej. Jest to również bardzo ważny przedstawiciel gatunku, jakim jest hack and slash. Czy „dwójka” potrzebowała odświeżenia? Zdecydowanie tak!
Diablo II, chociaż wyjątkowe pod względem fabuły i realizacji, już momencie swojej premiery miało niestety dość przestarzałą grafikę. Całość była za to okraszona zapadającą w pamięć muzyką i charakterystycznymi do dziś dźwiękami otoczenia. Tym, co najbardziej wyróżnia/ło „dwójkę”, jest mroczny klimat i fantastyczna, momentami wręcz filmowa, fabuła. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że dziś grafika jest jednym z głównych czynników, które decydują o tym, czy dana gra nas przyciągnie, czy też nie — trzeba tutaj było poczynić pewne kroki. Tym bardziej gdy na rynku od lat króluje też młodsza siostra – „trójka”. Trzeba było pójść z duchem czasu i uratować tę odsłonę.
Od momentu pierwszych oficjalnych zapowiedzi do ukazania się gry na półkach minęły dwa lata. Poprawie musiała ulec cała oprawa audiowizualna wraz z kinowymi przerywnikami. W proces produkcyjny zostali zaangażowani, oprócz pracowników studia, wieloletni fani tytułu i zainteresowani tematem gracze i graczki (a to za sprawą beta testów). Twórcy musieli zmierzyć się w czasie prac z wieloma problemami i wyzwaniami co opisuje Rob Gallerani — dyrektor ds. projektowania ze studia Vicarious Visions.
To niesamowicie wyjątkowa gra dla Blizzarda. To niesamowicie ważny kawałek historii gier w ogóle. To jest właśnie powód, dla którego wielu z nas podjęło się pracy nad Diablo i byliśmy podekscytowani pomysłem przeniesienia 20-letniego klasyka we współczesną erę oraz ponownego doświadczania tej magii na nowej generacji konsol dla nowej generacji graczy. To oczywiście wiązało się z szeregiem wyzwań – ponieważ zespołowi zależało na zachowaniu wszystkiego, co czyniło oryginalne wydanie tak wyjątkowym. Bardzo ważne było dla nas zachowanie magii tego, co czyniło Diablo II unikatowym – historii, klasycznej walki z lochami, postaci, a nawet „tetris ekwipunku” – a to oznaczało zachowanie nienaruszonej duszy oryginału. „Keep the Core” był naszym najważniejszym filarem.
Posuń się za daleko i nie jest to już Diablo II, a pozostawanie autentycznym w stosunku do oryginału było dla nas stałym wyznacznikiem. Dla wielu graczy to perfekcja ARPG i chcieliśmy to uszanować. Rzeczywista równowaga rozgrywki była kluczowa do zachowania. W wielu przypadkach było to bardzo łatwe. Na przykład, nigdy nie pomyślelibyśmy o zmianie ilości obrażeń zadawanych przez atak, liczby punktów wytrzymałości potwora lub częstotliwości wypadania konkretnych łupów. Podczas gdy zmiany balansu gry to coś, czego nie wykluczamy po premierze.
Zanim powstanie się z martwych — trzeba umrzeć. I tak się stało z drugim Diablo. Początkowo zaczęto w sklepie ukrywać oryginał, tak by przygotować wszystkich na to, że jedyną słuszną wersją już niedługo stanie się nowa odsłona. Lecz gdy nadszedł ten ważny dzień, dzień premiery najbardziej wyczekiwanego remastera — padły serwery. Fani Diablo III — sounds familar, right? Jednak niedziałające serwery to tylko jeden z wielu problemów (zawsze pozostaje też gra offline), które towarzyszyły premierze. Początkowo ginęły również zapisy oraz tworzone postacie. Na szczęście działało lobby, w którym toczyły się zażarte dyskusje na temat obecnych wydarzeń.
Moment, w którym można było już (w końcu!) położyć ręce na klawiaturze i myszce (lub też padzie) był niewątpliwie magiczny. Gra robi wrażenie od pierwszego uruchomienia. Sam wybór klasy dostarcza już wiele radości — nareszcie nie są to tylko zbitki kolorowych pikseli, a pełnoprawne i pełne detali modele postaci. Tak jak w oryginalnym Diablo II, tak i w remasterze wybrałam Czarodziejkę. Jest to chyba jedna z lepiej zrealizowanych postaci pod względem wizualnym. Zadbano o detale w stroju, a także o pasująca biżuterię i dodatki. O późniejszym rynsztunku nie wspomnę. Mam wrażenie, że tę nową Czarodziejkę będziemy mogli z czasem oglądać na różnego rodzaju konwentach.
Pierwsze chwile w Obozowisku Łotrzyc i powitanie nas przez bohaterów pobocznych sprawia, że w oku kręci się łezka (szczególnie gdy słyszymy znane kwestie w rodzimym języku za sprawą świetnego dubbingu). Teraz w lokacjach z pierwszego aktu widać każde pojedyncze źdźbło trawy poruszanej na wietrze, fale na rzece, ogniska. Poprawiono animacje czarów, co najlepiej widać na przykładzie chociażby walki z Krwawą Orlicą. W tym momencie warto uruchomić zapowiadaną wersję Legacy (dla użytkowników PC dostępna po naciśnięciu klawisza G na klawiaturze) i porównać stare z nowym.
Widać, że twórcy inspirowali się tutaj Diablo III — postacie są dopracowane, otaczający nas świat jest pełen detali, jednak tym obrazom towarzyszy pewna miękkość (blur). Resurrected nie zrezygnowało jednak z mroku, który był wszechobecny w oryginale. Paleta barw jest bardziej sprana niż w „trójce” (a to i nawet lepiej, gdyż najmłodsza siostra Diablo jest zdecydowanie zbyt słodka i kolorowa). Wrażenie sprawia też system oświetlenia, który przyciemnia korytarze spoza pola widzenia postaci.
Wspominałam już o pewnych błędach napotykanych przy okazji premiery gry. Jednak to nie jedyne, które znajdziemy w tym tytule. Twórcy postanowili bowiem, że grze odnajdziemy te same błędy i bugi, które miał oryginał. Jeżeli 20 lat temu rzucałeś/aś na Mefista czary zza rzeki — to i dzisiaj to zrobisz! I szczerze mówiąc jest to świetne rozwiązanie! Dzięki temu ten remaster jest w bardzo dużym stopniu wierny oryginałowi. Usprawnione zostało jedynie to, co powinno być usprawnione, by tytuł był jak najbardziej grywalny w 2021 roku. Warto tutaj zaznaczyć, że z czasem gra robi się coraz trudniejsza i takie małe usprawnienia mogą okazać się niezwykle pomocne. Poziom gry jest wysoki, więc z czasem nasze decyzje muszą stawać się coraz bardziej przemyślane. Przed wejściem na poziom „Piekło” polecam się dobrze przygotować i zaparzyć… wielki termos melisy.
Pora mrugnąć okiem do fanów
Resurrected usprawniono również pod wieloma innymi względami. Interfejs jest zdecydowanie bardziej przejrzysty, a drzewko umiejętności czytelne. Złoto może zostać teraz przez naszą postać automatycznie podniesione po przebiegnięciu po nim. Zmianom uległy też elementy skrytki (tę poszerzono i dodano stosowne zakładki). Rozgrywkę możecie kontynuować na dowolnie wybranej platformie! Przykładowo przed pracą możecie sobie pograć na PC, w drodze do niej pobawić się na Nintendo Switch, a potem spędzić leniwie wieczór na kanapie przed Xboxem lub PlayStation.
„Konsolowa” wersja gry dostępna jest również dla pecetowców po podpięciu pada. Szczerze mówiąc ta wersja ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że większa ilość umiejętności widoczna jest teraz od razu na pasku (podobnie jak w Diablo III). Samo zwiedzanie lokacji i bieganie po nich wydaje się być też łatwiejsze. Na minus trzeba zaliczyć jednak obsługę ekwipunku, podnoszenie przedmiotów czy samo celowanie.
Zastanawialiście się kiedyś jak Wasza postać z oryginału w rzeczywistości mogłaby wyglądać? Co kryło się pod tymi kolorowymi pikselami? Teraz jest to możliwe. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami twórców w grze można odpalić stare save’y. Także jeżeli macie je gdzieś w odmętach Waszych dysków, to warto po nie sięgnąć. Wystarczy wgrać je w odpowiedni folder dedykowany Diablo II: Resurrected i cieszyć się swoją nową/starą postacią w grze offline.
Diablo II: Resurrected zadebiutowało 23 września 2021. Gra dostępna jest dla użytkowników pecetów oraz konsol: Xbox One, Xbox Series X/S, PlayStation 4, PlayStation 5 i Nintendo Switch.
Źródło wywiadu: oficjalny wydawca w Polsce / ilustracja wprowadzenia: materiały promocyjne
O kurde, jakimś cudem przeoczyłem u nas tę recenzję! Fajnie napisane, względnie się zgadzam, a w powodzenie projektu wierzyłem od momentu, gdy dowiedziałem się, że Vicariousi będą się zajmować remasterem, bo znam ich z cudownego wskrzeszenia dwóch pierwszych odsłon Tony’ego Hawka i na tym polu cenię ich na równi z Nightdive Studios. Choć przyznam, że z tą ceną tradycyjnie przesadzono. Sam dostałem egzemplarz recenzencki gdzieś indziej i wiem, że w innym przypadku dla zasady zaczekałbym na zniżkę, jako że posiadam fizyczną kopię oryginału z Platynowej Kolekcji. Ale to Activision Blizzard. O serwerach to już w ogóle nawet nie mam siły pisać…