Insurgency: Sandstorm to pierwszoosobowa strzelanka skupiająca się głównie na realizmie. Mamy tu do wyboru naprawdę ogrom różnych broni i ulepszeń do nich. Mowa tu o celownikach, magazynkach, paskach ułatwiających dobywanie karabinu czy dodatkach do lufy. Poza bronią możemy edytować także wygląd naszej postaci. Do wyboru jest płeć, głos i elementy kosmetyczne dostrzegalne przez graczy, z którymi przyjdzie nam spotkać się na polu bitwy.
Oczywiście, każde ulepszenie inaczej wpływa na broń, którą wybierzemy. Jak łatwo się domyślić, każda z broni możliwa do wyboru również ma różne właściwości. To, jakiej broni będziemy używali, zależne jest natomiast od tego, jaką klasę postaci wybierzemy. Jednym słowem, możliwości modyfikacji naszej postaci i wyposażenia jest tutaj od groma. Każda decyzja, jaką podejmiemy, ma znaczenie w rozgrywce. Na szczęście, w trakcie gry również możemy zmieniać swoje wyposażenie w specjalnych przeznaczonych do tego miejscach i uzupełniać amunicję w skrzyniach porozstawianych po mapie.
Jak już o mapach mowa, jest ich tutaj aż 15. Do tego każda z nich ma tryb nocny i dzienny. Pola bitwy są naprawdę spore. Każdy z elementów otoczenia może nam służyć za przeszkodę lub za osłonę. Można wchodzić do budynków i to nawet różne sposoby. Do dyspozycji są tutaj okna, drzwi czy dziury w ścianach. Szyby można zniszczyć, drzwi można otworzyć, a później zamknąć lub wyważyć, ale trzeba liczyć się z szansą, że mogą one wypaść z zawiasów, przez co nie będzie możliwości, aby zabunkrować się w pokoju. Ale po co się bunkrować? Czy chodzi o campienie? Absolutnie nie. Celem naszego zespołu jest przejmowanie punktów wroga i wysadzanie niektórych z nich. Niestety nie ma tu podziału. Mimo że dostępne są dwie frakcje, czyli „Security” i „Insurgents”. Ta pierwsza frakcja to nic innego jak grupa antyterrorystyczna, natomiast ta druga to nic innego jak terroryści.
Twórcy stawiają tutaj na realizm i immersję. Możemy paść nawet od jednego celnego pocisku i nie uświadczymy apteczek. To samo tyczy się przeciwników. Celownik broni nie zawsze jest w środku ekranu. Nie ważne, czy celujemy z biodra, czy przymierzamy broń. Do tego rozmazywanie się ekranu, krzyki zarówno sojuszników, jak i wrogów, brud na broni, kurz w powietrzu i wiszące nad głową ryzyko śmierci od jednego strzału naprawdę wciągają do świata gry i zwiększają immersję. Jeśli dołożymy do tego fakt, że przy przeładowaniu kule nie przechodzą magicznie do kolejnego magazynka, to możemy poczuć się jak na polu bitwy.
Niestety, te wszystkie elementy nie są wystarczające, aby zachęcić do powtarzania tych samych celów na tych samych mapach. Mało tego! Immersja i realizm, które są tutaj głównymi plusami gry, niestety strasznie przeszkadzają w grze na konsoli. Ciężko się celuje, kontroluje odrzut broni i porusza po mapie. Nieustanne spadki liczby klatek na sekundę na PlayStation 4 Pro bardzo utrudniają rozgrywkę. Nawet podstawowe 30 klatek na sekundę przy tego typu grze to niestety trochę za mało. Nawet ci, którzy preferują grać na kontrolerze ponad klawiaturę i myszkę, zgodzą się, że Insurgency: Sandstorm nie jest stworzone pod konsole. W związku z tym, choć gra jest naprawdę dobra, niestety sterowanie i spadki klatek – mimo najlepszych chęci – wykluczają dobrą zabawę przy tym tytule.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe