Samo założenie Deathloop jest całkiem proste. Budzisz się na plaży i masz strasznego kaca. Nic nie pamiętasz, ale wiesz, że coś jest nie tak. Przypominasz sobie, że masz na imię Colt. Fajne, krótkie imię. Na początku nie możesz przyzwyczaić się do swojego głosu, ale chwilę później nie wyobrażasz sobie, że mógłby być inny. Przemierzasz krainę, w której z jakiegoś powodu każdy na ciebie poluje i każdy chce cię zabić. Jednej dziewczynie nawet się to udaje. Julianna – bo tak ma na imię ta dziewczyna – wabi Cię w pułapkę, w wyniku której spadasz w przepaść i… budzisz się na plaży, mając strasznego kaca, ale pamiętasz, co się przed chwilą stało.
Kim jest Julianne? Kim są ci wszyscy ludzie w maskach? Dlaczego chcą Cię zabić? Dlaczego znów jesteś na tej cholernej plaży? I najważniejsze pytanie: kim ty jesteś? Na te wszystkie pytania uzyskasz odpowiedź, przemierzając pętlę. Dzień tutaj dzieli się na cztery pory: poranek, południe, popołudnie i wieczór. Miasto także dzieli się na cztery części. Więc ile jest możliwych podejść do danej iteracji? Więcej niż Ci się wydaje. Wystarczy, że jednego dnia zrobisz coś troszeczkę inaczej. Zamiast skradać się niepostrzeżenie, wywołasz III wojnę światową. Zamiast pójść do jednej dzielnicy rankiem, idziesz do niej wieczorem. Nie zlikwidujesz jednego z celów, a zlikwidujesz dwa. Czekaj. Cele? Jakie znów cele?
Likwidowanie celów może ci przynieść wiele korzyści. Od ulepszeń broni i twoich umiejętności, po inne, bardziej upragnione rzeczy, o których na razie nie możesz wiedzieć. Musisz dojść do tego na własną rękę. Na początku wydaje się, że nie ma co przywiązywać się do swoich umiejętności czy broni, bo po skończeniu iteracji lub twojej śmierci i tak je stracisz. Jednak z czasem coś się zmienia. Zachowujesz swoją broń. Mało tego, nazywasz ją swoim własnym imieniem. Od tej pory co iteracja zostaje z tobą to, co udało ci się uratować. Fajnie co? Ale po co ci ten sprzęt? Dlaczego masz go zbierać, skoro i tak ostatecznie obudzisz się na plaży? Jak wyrwać się z tej cholernej pętli? Odpowiedź na to pytanie przyjdzie ci zdobyć samodzielnie. Możesz to zrobić, skradając się z maczetą, bądź biorąc w obie dłonie bronie i strzelając na oślep. Twój wybór.
Gra wygląda ślicznie nawet na najniższych ustawieniach graficznych – grałem na PC. Niestety, na początku miałem problemy z optymalizacją, jednak twórcy deklarują, że na premierę gra będzie już działać płynnie. Lokacje są zrobione wspaniale. Aby zyskać przewagę, możesz użyć dosłownie każdego fragmentu otoczenia. W trakcie rozgrywki świetnie nakręca sytuację muzyka. Powolna, gdy sugeruje podejście po cichu, ale rozkręcająca się w ułamku sekundy, gdy tylko rozpocznie się otwarta walka z przeciwnikami. Co do walki, można ją rozegrać na kilka sposobów. Do dyspozycji jest zarówno maczeta, jak i bronie palne. Z tego drugiego rodzaju broni możemy rozróżnić krótkie pistolety, pistolety maszynowe, strzelby oraz snajperki. Ciekawą bronią jest także pistolet na gwoździe, który pozwala nam likwidować wrogów po cichu.
Poza podstawową formą likwidacji przeciwników, w grze dostępne są także moce, które możemy pozyskać, zwiedzając świat gry i pozbywając się przeciwników. Umiejętności te stworzone są po to, aby ułatwić nam rozgrywkę. Jest kilka różnych rodzajów umiejętności. Są takie, które dają nam pasywne bonusy, jak na przykład szybsza regeneracja zdrowia, większa wytrzymałość czy podwójny skok. Możemy jednak zdobyć również moce sytuacyjne. Zaliczają się do nich: połączenie przeciwników (wielu przeciwników otrzymuje obrażenia, gdy strzelamy tylko w jednego z nich), teleportacja (przenosi naszego bohatera na niedaleką odległość), powtórka (po śmierci bohatera nie budzimy się na plaży, a kilka sekund wcześniej z możliwością powtórzenia sekwencji). Zarówno umiejętności, jak i bronie możemy ulepszać między misjami, czyli w momencie wyboru dzielnicy, do której następnie ma się udać główny bohater gry. Skąd wziąć te ulepszenia? Moce można ulepszać, pokonując ponownie tych samych przeciwników, natomiast bronie ulepszamy dodatkami, które znajdujemy porozrzucane po świecie gry.
Podsumowując, gra Deathloop naprawdę wciąga. Jest to zabawa na wiele godzin. Pełen atrakcji, przeciwników i łupów do zebrania świat zachęca do eksploracji. Kolorowe lokacje i różne możliwości podejścia do rozgrywki podkreślane są przez muzykę, która jest w stanie pobudzić krew w żyłach. Fabuła wkręca i zachęca do poznania świata, postaci i ich motywacji. Nie jest to gra dla każdego, ale element powtarzalności jest tutaj na dość wysokim poziomie i Deathloop nie powinno nudzić nawet po dziesięciu godzinach rozgrywki. Ciekawą sprawą jest tutaj fakt, że sami powinniśmy odkryć podejście, które będzie tym docelowym. Musimy odpowiednio wybierać cele i lokacje, bazując na porach dnia. Ciekawe jest również to, że gracz może się wcielić w Juliannę i nawiedzić sesję innego gracza, aby tym samym spróbować przeszkodzić mu w odkryciu sposobu na wyrwanie się z pętli.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe