Archie to jeden z najważniejszych filarów amerykańskiej popkultury. Komiks uformował to, jak obecnie postrzegani są nastolatkowie, a za sprawą serialu Riverdale podupadające wydawnictwo dostało zastrzyk pełen witamin w postaci pieniędzy. Dziś Archie Comics odświeżyło już niemalże wszystkie swoje klasyczne serie i tchnęło w nie zupełnie nowe życie. Jak prezentuje się pierwszy wydany przez nich komiks w ramach inicjatywy wydawniczej New Riverdale?
Fabuła jest prosta, jak makaron spaghetti przed gotowaniem – mamy tu grupę nastolatków, liceum i ich codziennie problemy. Głównym bohaterem serii jest siedemnastoletni Archie, który wraz z momentem rozpoczęcia komiksu jest świeżo po zerwaniu ze swoją dziewczyną, Betty. Bohater długo nie zostaje singlem, ponieważ do miasta sprowadza się nowa dziewczyna. Choć opis komiksu może nie zachęcać to gwarantuję, że na papierze wygląda to o wiele lepiej. Archie to komiks obyczajowo-komediowy – jego rozdziały trochę przypominają mi odcinki takich sitcomów jak How i Met Your Mother i Friends. Są w nim momenty, które bawią, ale są i takie, które potrafią zirytować czy zasmucić. Kolejnym pozytywnym aspektem komiksu są liczne nawiązania do popkultury – dzięki nim rozmowy wydają się prawdziwsze, a bohaterowie bardziej realni. Widać, że Mark Waid idzie z duchem czasu, a nie trwa w scenariopisarskim marazmie.
To właśnie bohaterowie tworzą Archiego, a ci mogą z początku wydawać się nader sztampowi. Jest w tym ziarno prawdy, ponieważ archetypy stworzone przed 71 laty (!!!) tak bardzo przedarły się do popkultury, że przez pewien czas stanowiły szkielety niemalże wszystkich nastolatków znanych ze srebrnego i małego ekranu. Mark Waid zgrabnie bawi się nimi, dodaje im kolorytu i wyrzuca z wyznaczonych przez twórców postaci linii, dzięki czemu każdy jest na swój sposób ciekawy, a utożsamianie się z bohaterami nie jest trudne. Komiks odrobinę przypomina mi Spider-Mana bez super bohaterstwa. Podejrzewam, że gdybyśmy dziś mieli dostać komiks o Peterze Parkerze to byłby napisany w bardzo podobnej formie. Wielkim plusem, a dla dla niektórych potencjalnym minusem historii, jest to, że odbywa się ona podczas nauki Archiego. Komiks idealnie trafia do nastolatków i młodych dorosłych, ale nie wiem jak ze starszymi. W Stanach Zjednoczonych postać rudowłosego gitarzysty jest lubiana przez pryzmat tego, że komiksy z nim bawiły też starsze pokolenie. W naszym kraju Archie może nie trafić w gust każdego.
Seria prezentuje się naprawdę ładnie, rysunki idealnie pasują do komiksu. Można się tutaj przyczepić jedynie tego, że Archie rysowany jest przez trzy osoby i nie trzeba być rysownikiem, by zauważyć kto rysował dany zeszyt. Nie jest to duża wada, bo style autorek są podobne, ale dla estetyków może być to strzał, przez który lektura nie będzie zadowalająca. Na pochwałę zasługuje wydanie zbiorcze – komiks ma grube kartki (co jest rzadkie w amerykańskich komiksach), miękką okładkę i masę dodatków. Po przeczytaniu komiksu możemy obejrzeć wszystkie alternatywne okładki, ale i przeczytać o tym jak powstawał nowy Archie. Dodatkowo na ostatnich stronach znajdziemy rozdział Jugheada, komiksu będącego częścią nowego Archie Comics.
Archie to genialny przerywnik między ciężkimi komiksami superbohaterskimi. To coś dla tych, którzy lubią czuć całą gamę emocji podczas lektury. Archie jest jedyną serią, na której każdy numer czekam z niecierpliwością, a im głębiej, tym więcej plot twistów. Mimo tego, że pozycja zapowiada się na opowieść w rodzaju Mody na Sukces, a niektóre tomy się dłużą – warto. To idealny przykład na to, w jak zręczny sposób można odgrzać starą historię tak, by była strawna.
Tytuł oryginalny: Archie Vol. 1
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Fiona Staples, Annie Wu, Veronica Fish
Wydawca: Archie Comics 2016
Liczba stron: 160
Ocena: 90/100