W tle najgorszego otwarcia ze wszystkich filmów DCEU pojawia się jeszcze inna istotna dla tego uniwersum kwestia. Zgodnie z podpisanym kontraktem, odtwórca roli pierwszego z superherosów ma do zagrania jeszcze jeden film, w którym się w niego wcieli. Nie wiadomo, czy będzie to druga część Ligi Sprawiedliwości (po wspomnianych wstępnych wynikach w box office należy zadać sobie pytanie, czy on w ogóle powstanie), czy sequel Człowieka ze Stali (w tym przypadku nie ma jeszcze nawet zalążka scenariusza), czy gdzieś indziej – sprawa ma się jednak tak, że jeśli oczywiście nie dojdzie do przedłużenia kontraktu, Henry’ego Cavilla zobaczymy w czerwonej pelerynie jeszcze tylko jeden raz.
Sam zainteresowany w rozmowie z LA Times potwierdził powyższe fakty, dodając, że sam ma nadzieję, iż jego ostatni film w DCEU będzie solowym – i to takim, który w pełni ukształtuje przemianę, jaką Superman przeszedł w powrocie w trakcie projekcji Ligi Sprawiedliwości (umówmy się, że na obecną chwilę „zmartwychwstanie” Kal-Ela nie jest żadnym spoilerem).
Istnieje niepowtarzalna szansa na opowiedzenie historii Supermana. Mamy okazję pokazać go w pełnej krasie i opowiedzieć skomplikowaną, skoncentrowaną na jego postaci historię, otrzymując towarzyszącą Supermanowi dawkę nadziei i radości. I po prostu film, po którym będziemy czuć się dobrze.
Jesteście gotowi na taką właśnie wizję ostatniego spotkania z aktualnym wcieleniem Człowieka ze Stali? A może po ewidentnym powrocie na tradycyjne tory tego herosa macie chęć na to, by Warner Bros. sypnęło nieco grosza, dają Cavillowi dodatkowe szanse na budowanie tego protagonisty?
Źródło: screenrant.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe