Kanonicznym motywem najbardziej kojarzącym się z Freezem jest jego żona Nora – poddana zabiegowi kriogenicznemu po tym, kiedy wykryto u niej nieuleczalny nowotwór. Od tamtej pory nasz antagonista czynił szeroko pojęte zło by kiedyś móc w jakiś sposób przywrócić ukochaną do życia. I scenarzysta Peter J. Tomasi wreszcie mu na to pozwolił, chociaż w życiu czarnych charakterów sprawy również mogą przybrać zły obrót.
I tak oto Nora, ożywiona w wyniku paktu zawartego przez Friesa z samym Lexem Luthorem, z początku łączy siły ze swoim mężem na ścieżce zbrodni i występku, by dość szybko odkryć, że jako przestępczyni najlepiej radzi sobie sama. Czy to narodziny nowej łotrzycy w Uniwersum DC? Bardzo możliwe. A pierwszą potyczkę stoczy nie tylko z Freezem, ale i z Batmanem. Mamy więc kolejny niecodzienny team-up Mrocznego Rycerza z jednym ze swoich zaprzysięgłych wrogów. Na uwagę zasługują tutaj bardzo dobre, czyste i czytelne, a przy tym dynamiczne rysunki Douga Mahnke, a szczególnie projekt kostiumu czy może raczej zbroi Batmana przystosowanej do walki w niskiej temperaturze. Myślę, że wielu z nas te dwie dekady temu chciałoby postawić sobie na biurku taką figurkę.
Oprócz tej przewrotnej historii mamy w Batman – Detective Comics tom 4 – Zimna zemsta to, za co cenię sobie tę serię jeszcze od czasów TM-Semic, czyli krótkie (jedno lub dwuzeszytowe) opowieści skoncentrowane na jednorazowych śledztwach i pracy detektywistycznej. Przecież pogromca zbrodni z Gotham znany jest jako najlepszy detektyw na świecie. Coś, co w rękach innych scenarzystów mogłoby być tylko kiepskimi fabularnymi zapychaczami, u Tomasiego jest pełnoprawnym i równie istotnym uzupełnieniem wątku głównego, chociaż na chwile oddaje on pióro Tomowi Taylorowi (All-New Wolverine, DCeased).
Ten opowiada świetną historię o tym, co dzieje się w jednym z sierocińców założonych swojego czasu przez Marthę Wayne w ramach działań filantropijnych. Z jednej z placówek ucieka piętnastoletni chłopak, a Batman stara się go odnaleźć w Gotham coraz silniej atakowanym przez mroźną zimę. Równolegle Gacek wraz z Robinem odkrywają, że z sierocińca w tajemniczych okolicznościach znikają dzieci. Świetna, przyziemna i ciekawa historia detektywistyczna, a zarazem niespodziewanie najjaśniejszy punkt całego albumu.
Batman – Detective Comics tom 4 – Zimna zemsta wieńczy dwuzeszytowa opowieść nawiązująca mocno do mitologii nordyckiej. Czy to możliwe, że w mieście pojawił się ogromny wiking rozczłonkowujący swoje ofiary toporem? Mamy tu klasyczne motywy ze starych historii o Batmanie – dziwaczna sekta modląca się do jakiegoś pradawnego bóstwa, trochę magii i starych ksiąg. Takie bywały komiksy wydawane przez TM-Semic, w jakich się zakochaliśmy i chociaż nie jest to nic wybitnego, to budzi nostalgiczne wspomnienia.
Batman – Detective Comics tom 4 – Zimna zemsta to kolejny album, który utrzymuje serię na właściwych torach. O takiego Batmana nic nie robiłem – krótkie historie, bez zapychaczy, bez udziwnień, za to z polotem i zakończeniem, zanim zdążą się znudzić. Być może to jest właśnie klucz do dobrych przygód superbohaterskich? Nie rozciągać ich na nieskończenie długie story-arki, tylko wrócić do korzeni?
Tytuł oryginalny: Batman – Detective Comics Vol. 4: Cold Vengeance
Scenariusz: Peter J. Tomasi, Tom Taylor
Rysunki: Doug Mahnke, Scott Godlewski, Tyler Kirkham, Jose Luis, Fernando Blanco
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 192
Ocena: 80/100