Przyznam, że po pierwszych trzech odcinkach nowego sezonu serialu byłem optymistyczne nastawiony co do tego, jak twórcy poprowadzą fabułę serialu. Liczyłem na to, że bohaterowie przestaną wracać do punktu wyjścia, jak to miało miejsce w poprzednich sezonach. Jak jest finalnie? Mam wrażenie, że problemem twórców jest poprowadzenie historii postaci drugoplanowych. Wątek głównej bohaterki, June (Elisabeth Moss), nareszcie (choć w powolnym tempie) przyspieszył i mamy wrażenie, że jesteśmy coraz bliżej upragnionego finału. Niestety sytuacja inaczej się ma w stosunku do innych postaci. Wątek państwa Waterford choć trzymał napięcie, jak również został świetnie zagrany, niestety wydaje się co najmniej naciągany. Nie zamierzam zdradzać, co dokładnie się wydarzyło, jednak mam wrażenie, że twórcy nie wiedzieli, co zrobić, aby dać więcej czasu ekranowego postaciom (teoretycznie) kluczowym dla fabuły.
Przytaczając jeszcze wątki pozostałych postaci, muszę z żalem stwierdzić, że nowy sezon jest nierówny. W poprzedniej recenzji pisałem, że na plus wypadłby wątek Keyes, gdyż Mckenna Grace, która ją zagrała wykreowała naprawdę ciekawą postać. Niestety twórcy przypominają sobie o niej dopiero w przedostatnim odcinku sezonu, a szkoda, gdyż miała większy potencjał od Waterfordów. Podobnie wygląda sytuacja ciotki Lydii (Ann Dowd). Odnoszę wrażenie, że poza dwoma epizodami jej postać zeszła na dalszy plan i twórcy również nie wiedzieli jak poprowadzić jej historię. Na szczęście w tym wypadku nie mamy do czynienia z dziwnymi zwrotami akcji, jak w przypadku Waterfordów. Zauważyłem także, że starano się poszerzać wątki postaci, których wpływ na fabułę jest naprawdę znikomy. Jako przykłady podam Moirę i Emily. Obie postacie są ważne, niemniej w nowym sezonie nadano im rolę zapychacza czasu, który dostaje jedną własną scenę na odcinek, niemającą nawet powiązania z głównym wątkiem serialu.
Bez wątpienia 4. sezon Opowieści podręcznej ma również swoje zalety. Zdecydowanie na plus wypada wątek June, który poza oczekiwanym przeze mnie rozwojem wydarzeń, świetnie ukazuje psychikę postaci. Elisabeth Moss gra perfekcyjnie, potrafi wzbudzić u widzów zarówno sympatię, jak i obrzydzenie, a napisana została tak, że jesteśmy w stanie zrozumieć każdą jej decyzję. Oczywiście nie tylko Moss świetnie wypada w serialu. Yvonne Strahovski (Serena) oraz Ann Dowd (ciotka Lydia) mimo mniej angażujących wątków, udowadniają, że nadal potrafią wykreować postacie, które chce się oglądać. Poza świetnym aktorstwem, innymi stałymi zaletami serialu pozostają muzyka oraz zdjęcia. Muzyka nadal cudownie kontrastuje z sytuacją na ekranie, zaś kadry pozostają surowe, co od początku było wizytówką serialu.
Jeśli miałbym krótko opisać 4. sezon Opowieści podręcznej, byłby to artystyczny nieład. Mamy tu dobrze poprowadzony główny wątek, cudowną muzykę, równie dobre zdjęcia, ale również lekki bałagan. Szkoda, że część wątków ma niewielki wpływ na fabułę serialu, gdyż w innym wypadku akcja mogłaby przyspieszyć. Najbardziej cieszy mnie fakt, że finał 4. sezonu nie zatoczył koła, tak jak poprzednie sezony. Jest to znak, że Opowieść podręcznej być może rzeczywiście idzie w kierunku finału.
Ilustracja wprowadzenia: Hulu