Historia w produkcji Dawida Nickela – znanego dotąd co najwyżej z asystowania Małgorzacie Szumowskiej i Michałowi Englertowi – to swoista kompilacja losów kilku uczniów pewnego gimnazjum w ostatnim tygodniu szkoły. Tuż przed tytułowym komersem, czyli imprezą zamykającą ten okres nauki, nasi młodzi bohaterowie znajdują się w sytuacjach dla siebie przełomowych, w brutalny sposób stykając się z dorosłością.
Filmy przedstawiające życie młodzieży nie cieszą się powszechnym zaufaniem widzów. I nie ma co się dziwić, gdy co rusz można trafić albo na zbiór tanich stereotypów, albo przeszarżowany projekt, w którym nawet jeśli co poniektóre przedstawione sytuacje z życia młodych ludzi są trafione, patologia staje się normą, wykrzywiając odbiór. Produkcja Nickela – bazująca na autentycznych życiowych doświadczeniach (w tym jego własnych) oraz książce Anny Cieplak Ma być czysto – sprawnie unika podobnych uproszczeń, budując autentyczny obraz dorastania.
Nie znajdziecie tutaj ciągu slumsów, brakuje również „galeriankowego” rozbuchania, tak boleśnie nam znanego z filmów Rosłaniec. Szatan nikomu nie kazał tańczyć – zróżnicowani bohaterowie tworzą wiarygodny portret swojego pokolenia. Dziewczyna, która z dnia na dzień dowiaduje się, że jest w ciąży; chłopak odkrywający swoje uczucia wobec najlepszego kumpla; wreszcie ten ostatni romansujący z o wiele starszą sąsiadką – te i inne kwestie jakimś sposobem udało się przedstawić bez sztucznego tonu, bez nadmiernego efekciarstwa. Co więcej, nie wyczułem nawet nuty moralizatorstwa. Nickel ustawia w jednym kadrze seks, religię, kiczowatą muzykę czy używki nieomal tak, jakby testował sam siebie, kładąc w zasięgu ręki kolejne pokusy tylko po to, by przejść obok nich z obojętnym okiem obserwatora. Sacrum i profanum to codzienność tych dzieciaków, i w ten sposób zostaje zaprezentowana. Bez wartościowania czy komentarzy z offu.
Ale nie byłby to być może nawet w połowie tak udany film, gdyby nie świetnie dobrani aktorzy, wykonujący kawał dobrej roboty. Postanowiono na kombinację odtwórców-amatorów z zawodowcami, co poskutkowało ciekawym zróżnicowaniem scen – od nastawionych na warsztat aż po sekwencje skupiające się na emocjach (np. scena tańca w garażu czy w klubie). Dzięki temu zniwelowano różnice w poziomie pomiędzy naturszczykami a ich znacząco bardziej doświadczonymi kolegami z planu. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj świetna rola Sandry Drzymalskiej wcielającej się w dziewczynę jednego z głównych bohaterów oraz subtelny, a jednocześnie pełen wrażliwości występ Mikołaja Matczaka w roli rozdartego emocjonalnie chłopaka. Świetnie odnalazł się także Michał Sitnicki, znajdując się w tak dogodnej pozycji, że trudno poznać, iż dotąd z aktorstwem nie miał zbyt wiele wspólnego.
Ostatni Komers jak najbardziej można nazwać największym pozytywnym zaskoczeniem dotychczasowego roku w kinach. Poza może mało wyszukanym zakończeniem, wszystko gra tutaj mniej więcej tak, jak powinno. Dawid Nickel wykonał robotę daleko wykraczającą poza debiutancki projekt, tworząc pełen wrażliwości i emocji portret gwałtownie wchodzących w nowy etap życia młodych ludzi. Wydaje się, że to twórca, którego warto obserwować w przyszłości.