Ostatni Komers – recenzja debiutanckiego filmu Dawida Nickela o dorastającej młodzieży

Szymon Góraj, 14 czerwca 2021

Część osób obejrzała już Ostatni Komers, gdy pozycja stała się rewelacją 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. 18 czerwca zaś tytuł wejdzie do powszechnej dystrybucji w kinach. I zdecydowanie jest on wart uwagi.

Historia w produkcji Dawida Nickela – znanego dotąd co najwyżej z asystowania Małgorzacie Szumowskiej i Michałowi Englertowi – to swoista kompilacja losów kilku uczniów pewnego gimnazjum w ostatnim tygodniu szkoły. Tuż przed tytułowym komersem, czyli imprezą zamykającą ten okres nauki, nasi młodzi bohaterowie znajdują się w sytuacjach dla siebie przełomowych, w brutalny sposób stykając się z dorosłością.

Filmy przedstawiające życie młodzieży nie cieszą się powszechnym zaufaniem widzów. I nie ma co się dziwić, gdy co rusz można trafić albo na zbiór tanich stereotypów, albo przeszarżowany projekt, w którym nawet jeśli co poniektóre przedstawione sytuacje z życia młodych ludzi są trafione, patologia staje się normą, wykrzywiając odbiór. Produkcja Nickela – bazująca na autentycznych życiowych doświadczeniach (w tym jego własnych) oraz książce Anny Cieplak Ma być czysto – sprawnie unika podobnych uproszczeń, budując autentyczny obraz dorastania.

fot. Jakub Socha

Zobacz również: Wywiad z Dawidem Nickelem – twórcą filmu Ostatni Komers

Nie znajdziecie tutaj ciągu slumsów, brakuje również „galeriankowego” rozbuchania, tak boleśnie nam znanego z filmów Rosłaniec. Szatan nikomu nie kazał tańczyć – zróżnicowani bohaterowie tworzą wiarygodny portret swojego pokolenia. Dziewczyna, która z dnia na dzień dowiaduje się, że jest w ciąży; chłopak odkrywający swoje uczucia wobec najlepszego kumpla; wreszcie ten ostatni romansujący z o wiele starszą sąsiadką – te i inne kwestie jakimś sposobem udało się przedstawić bez sztucznego tonu, bez nadmiernego efekciarstwa. Co więcej, nie wyczułem nawet nuty moralizatorstwa. Nickel ustawia w jednym kadrze seks, religię, kiczowatą muzykę czy używki nieomal tak, jakby testował sam siebie, kładąc w zasięgu ręki kolejne pokusy tylko po to, by przejść obok nich z obojętnym okiem obserwatora. Sacrum i profanum to codzienność tych dzieciaków, i w ten sposób zostaje zaprezentowana. Bez wartościowania czy komentarzy z offu.

fot. Jakub Socha

Ale nie byłby to być może nawet w połowie tak udany film, gdyby nie świetnie dobrani aktorzy, wykonujący kawał dobrej roboty. Postanowiono na kombinację odtwórców-amatorów z zawodowcami, co poskutkowało ciekawym zróżnicowaniem scen – od nastawionych na warsztat aż po sekwencje skupiające się na emocjach (np. scena tańca w garażu czy w klubie). Dzięki temu zniwelowano różnice w poziomie pomiędzy naturszczykami a ich znacząco bardziej doświadczonymi kolegami z planu. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj świetna rola Sandry Drzymalskiej wcielającej się w dziewczynę jednego z głównych bohaterów oraz subtelny, a jednocześnie pełen wrażliwości występ Mikołaja Matczaka w roli rozdartego emocjonalnie chłopaka. Świetnie odnalazł się także Michał Sitnicki, znajdując się w tak dogodnej pozycji, że trudno poznać, iż dotąd z aktorstwem nie miał zbyt wiele wspólnego.

Ostatni Komers jak najbardziej można nazwać największym pozytywnym zaskoczeniem dotychczasowego roku w kinach. Poza może mało wyszukanym zakończeniem, wszystko gra tutaj mniej więcej tak, jak powinno. Dawid Nickel wykonał robotę daleko wykraczającą poza debiutancki projekt, tworząc pełen wrażliwości i emocji portret gwałtownie wchodzących w nowy etap życia młodych ludzi. Wydaje się, że to twórca, którego warto obserwować w przyszłości.

Przeczytaj więcej
Szymon Góraj Zastępca redaktora naczelnego

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *