Po Wojnie królów na czele wielkich imperiów Kree i Shi’ar stanęli nowi władcy. Medusa z Inhumans zastąpiła Black Bolta w roli władczyni Imperium Kree, a dotychczasowy pretor imperialnej straży Shi’ar zasiadł na cesarskim tronie. I tu dostajemy piękny pokaz polityki, choć w lekkim raczej stężeniu. Rudowłosa Inhumanka pokazuje, że jej ego jest dla niej największym zagrożeniem, choć nie można jej odmówić sprawności. Z kolei Gladiator nie potrafi wyjść ze skóry bitewnego wodza, co ma swoje plusy i minusy. Świeżo mianowani monarchowie muszą wziąć się w garść, bo kolejne zagrożenie już czyha na sponiewieraną galaktykę. Tom zaczyna się od wizyty Quasara w tak zwanym Uskoku, a raczej tym, co znajduje się za nim. Rakowersum, mimo dziwacznej nazwy, to ciekawa sprawa, choć tu dopiero w powijakach.
Domena królów to chyba najlepszy przykład typowego dzieła Abnetta i Lanninga. Panowie od Anihilacji bardziej stawiają na dynamiczną space operę niż klimaty herosów, ale bez nich ich run nie byłby tak unikatowy. Scenarzyści sporo dołożyli do wszechświata Marvela, nie tylko tworząc nowych bohaterów, ale rozwijając tych, którzy pojawiali się zwykle epizodycznie. Straż Imperialna Shi’ar jest jednak ciekawa nawet bez Gladiatora. Miejscami może autorom zdarzyło się przesadzić z charakterkiem postaci, zwłaszcza w przypadku Inhumans, ale przynajmniej fabularnie było to uzasadnione.
Domena królów, oprócz wydarzeń związanych z Kree i Shi’ar, zawiera opowieść z nieco już zapomnianego świata. Mowa tu o mikrowersum, które swego czasu odwiedził Hulk. Do tego dochodzi jego dziedzic z pobytu na Sakaarze, niejaki Hiro-Kala. Jeśli poprzednie rozdziały mogły wydawać się obce fanom Marvela znającym jedynie Avengers i przystawki, tak historia Scotta Reeda będzie czymś totalnie nowym. Nastrój opowieści to ta dziwna mieszanina fantasy i SF, na którą trzeba się przestawić, a już na pewno nadrobić parę punktów z historii Hulka, jak Planeta Hulka czy W sercu atomu.
Run Abnetta i Lanninga powoli dobiega końca i po jego zakończeniu następuje czas Strażników Galaktyki Bendisa, który u nas ukazał się kilka lat temu w ramach Marvel NOW!. Ciąg fabularny niebawem się dopełni, ale przypuszczam, że Egmont nie porzuci kosmicznej części Marvela, zarówno tej najświeższej, jak i bardziej klasycznej. Domena królów to historia dla fanów pozaziemskich tematów, w których Dom Pomysłów znalazł miejsce dla opowieści o różnym charakterze. Sprawa z Rakowersum to jedna z najciekawszych, więc czekam na dalsze wydarzenia, a w przypadku tego tomu na szczególny plus zaliczam fakt, że panowie scenarzyści odeszli od szeroko znanych herosów z Ziemi na rzecz Shi’ar i Kree, którzy przebili się wreszcie z dalekiego drugiego planu na czołówkę.
Tytuł oryginalny: Realm of Kings
Scenariusz: Dan Abnett, Andy Lanning, Scott Reed
Rysunki: Tim Seeley, Mahmud Asrar, Wellington Alves, Leonardo Manco, Miguel Munera, Pablo Raimondi, Kev Walker
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 368
Ocena: 75/100