Póki co mother! Darrena Aronofsky’ego jeszcze do naszego kraju nie dotarło, ale reakcja amerykańskiej i międzynarodowej opinii publicznej stawia sprawę jasno – najnowsze dzieło autora Czarnego łabędzia jest najbardziej polaryzującą produkcją ostatnich lat. Nie ma co to do tego wątpliwości. Z tego też powodu na głowę reżysera sukcesywnie wylewa się kubły pomyj, choć sam zainteresowany nie ma zamiaru tak po prostu usiąść z założonymi rękoma i czekać, aż spłyną po nim fekalia. O nie, Aronofsky się nie poddaje i pręży swe artystyczne muskuły na łamach kolejnych wywiadów. No na przykład w takim dla AFI Conservatory. Ostatnio reżyser sprezentował tam całkiem pokaźnych rozmiarów rozliczenie z oczekiwaniami widzów, a dziś tylko je uwypuklił, dyskutując o roli i możliwościach artysty.
https://www.youtube.com/watch?v=j9QeIPFVz2A
W odpowiedzi na pytanie o to, czy widzowie na mother! powinni się śmiać czy płakać, Aronofsky stwierdził, że Włosi (bo na festiwalu w Wenecji jego film odnotował premierę) nie byli za bardzo rozbawieni, ale Brytyjczycy na przykład już tak. Postanowił pociągnąć ten temat i pokusił się o określenie swojego dzieła w kategoriach „komedii manier”, którą każdy widz może rozczytywać na swój sposób. Choć w sumie i tak sprowadza się on do jednego efektu – wypełniania powietrza emocjami:
Śmiech i płacz to jedna strona tego samego medalu. Po prostu inaczej się przejawiają, ale oznaczają to samo – wypełnienie powietrza sztuką. I właśnie do tego chcesz doprowadzić, będąc filmowcem.
Darrenowi Aronofsky’emu włączył się tryb artysty. Ale to może i dobrze, bo nie chcemy chyba za szybko o mother! zapomnieć, nieprawdaż? Premiera filmu przewidziana jest na 3 listopada bieżącego roku i możecie być pewni, że nie damy wam o niej zapomnieć!
Źródło: indiewire.com / Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu mother!