Deadpool jest jednym z najgorętszych towarów Marvela, więc nic dziwnego, że pojawia się na łamach innych serii dość często. Tym razem Najemnik z nawijką pomaga Gabby w starciu z morderczymi zwierzętami leśnymi, które na skutek eksperymentów pokręconego naukowca dalekie są od płochliwości. Historia otwierająca tom jest napisana z przymrużeniem oka i to do tego stopnia, iż można pomyśleć, że to zrealizowane pospieszne notatki autora. Trafi z pewnością do mniej wymagającego lub młodszego odbiorcy, który lubi deadpoolowy klimat, ale bez wchodzenia w poważniejsze aspekty tej postaci.
Najbardziej podobała mi się opowieść przenosząca nas wpierw w młodość X-23, gdzie równolegle przedstawiono życie dziewczynki imieniem Amber. Jaki w tym sens? Ano taki, że Laura to zabójczyni ojca wspomnianej małolaty i ta po latach nie zapomniała czarnowłosej zabójczyni z metalowymi szponami. Tom Taylor daje nam opowieść o zemście, ale nie takiej, jakiej początkowo mogliśmy oczekiwać, tylko taką, gdzie prawdziwy winowajca tragedii zostaje sprawiedliwie osądzony.
Filarem tego tomu jest jednak tytułowa historia. Klonowanie w literaturze często wiąże się z niechcianymi skutkami. Tak też dzieje się w przypadku Laury, będącej wszak genetyczną kopią Logana. Przenosimy się w przyszłość, a konkretniej w realia, w których herosi dostali cięgi od łotrów. Nie jest to jednak świat znany ze Staruszka Logana, a autorska wizja Taylora. Na głowie X-23 pojawiły się pierwsze siwe kosmyki i nadal wygląda na twardą panią rosomak, ale jej dni zdają się policzone. Na horyzoncie pojawia się jednak arcyłotr, który w świecie Marvela cieszy się wysokim statusem. Doktor Doom nie daje o sobie zapomnieć mimo zaawansowanej metryki.
Sięgając po ten tom, początkowo myślałem, że dzieje się on w tym samym świecie co Staruszek Logan i jego spin-offy. Tom Taylor jedynie sprytnie wykorzystuje motyw świata, w którym to ci źli wygrali, ale jego wizja jest nieco inna. Część superbohaterów ma się całkiem dobrze, a w Białym Domu nie zasiada Red Skull. Do tego atmosfera nie jest ciężka jak głaz, Laura nie jest złamana psychicznie, a jej pozycja jest znacznie bardziej prestiżowa niż status farmera podległego gangowi potomków Hulka. Jest łagodniej, a co się z tym wiąże, znika pazur brutalności i popiołowy smak postapokalipsy. All-New Wolverine to seria skierowana w sporej mierze do młodocianego czytelnika, więc nawet ilość posoki i depresyjny klimat są znacznie, znacznie mniej wyraziste.
W finale serii Toma Taylora doszedłem do pewnej konkluzji. Laura Kinney nie potrzebuje kobiecej wersji stroju swego „taty”, ani tym bardziej jego pseudonimu. Mimo oczywistych punktów wspólnych, jest całkowicie niezależną bohaterką i wrzucanie jej do jednego wora z kanadyjskim piwożłopem ujmuje obu postaciom. All-New Wolverine tom 6: Staruszka Laura pokazuje też, że można mądrze wykorzystać znany motyw, przerobić go i ostatecznie dać światu interesującą opowieść. Taki ruch ze strony Toma Taylora to kwintesencja jego runu, gdzie klasyka napędzała nową treść, ale bez absolutnego kalkowania. Co więcej, dzięki temu Laura wyszła korzystnie na czasie zmian, jakim był Marvel NOW! 2.0, przebijając się do szerszej świadomości i choć nie sądzę, aby Egmont wydał cykl X-23 Mariko Tamaki i Juanna Cabala, to heroina zapewne odegra w świecie Domu Pomysłów jeszcze istotną rolę.
Tytuł oryginalny: All-New Wolverine Vol.6: Old Woman Laura
Scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: Marco Failla, Djibril Morissette-Phan, Ramon Rosanas
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 112
Ocena: 70/100