Przełożenie kultowego filmu na język komiksu nie zawsze jest zadaniem łatwym, ale w tym przypadku Bobbi J. G. Weiss miał wdzięczne zadanie – przecież mamy do czynienia ze stosunkowo prostą, ale w gruncie rzeczy niezwykłą historią, która po latach nie straciła nic ze swojej mocy. Król Lew to produkt kompletny – nie trzeba nic dopisywać, niewiele trzeba wyrzucić, można tylko skrócić całość i przelać na kadry. Z tym że nie wszystko przecież przenieść można, a na przykład absolutnie doskonałe piosenki z filmu (jakże ważne dla odbioru całości) zdarza się nam śpiewać do dziś.
Zamiast tego Sparky Moore żywcem przerzuca kadry z filmu do albumu. W oryginalnym komiksie z lat 90. całość nie wyglądała tak sterylnie, ale nowe kolory i tła – chociaż piękne i niezwykle nasycone – sprawiają wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia z produktem stanowiącym jedynie dodatek do filmu, a nie dziełem samodzielnym. To po prostu kronikarski, uproszczony skrót wydarzeń, gdzie nawet pozy i mimika bohaterów wyglądają dokładnie tak, jak na animacji. Chociaż nie powiem, siłą rzeczy otworzył się worek z nostalgią.
Jako człowiek, który na Królu Lwie był w kinie podczas premiery, a potem jeszcze wielokrotnie oglądał film i jego sequele, aż w końcu nauczył się całości prawie na pamięć, mam nieco inny odbiór tego komiksu. Dla mnie był to raczej katalizator wspomnień, a emocje, które odczuwałem (jeśli się zastanawiacie, to tak, śmierć Mufasy nadal prowokuje łezkę) były raczej związane z przypominaniem sobie poszczególnych scen z filmu w trakcie lektury. Czy ktoś, kto nie zna oryginału będzie tak samo postrzegał komiks? Wątpię.
Komiksowy Król Lew to produkt przeznaczony głównie dla młodszych odbiorców – być może właśnie dzieci docenią prostą, kolorową historię, która jest na tyle ponadczasowa, że sprawdza się przyzwoicie w każdym medium. No i stare konie jak ja być może przypomną sobie ekscytację związaną z pierwszymi seansami.
Myślę sobie, że warto będzie postawić na półce kolekcję Disney – Klasyczne baśnie, szczególnie, że mamy do czynienia z wydaniami budżetowymi, ale ładnie wydanymi. Potomni ucieszą się z możliwości zajrzenia do Króla Lwa, ale i wydanych równolegle 101 dalmatyńczyków czy zapowiedzianych już Zakochanego kundla i Mulan, a i ja chętnie od czasu do czasu przekartkuję wybraną pozycję, szczególnie że wydanie Egmontu ma interesujące dodatki, jak chociażby otwierającą komiks galerię postaci z ich opisami czy zamieszczone na końcu powiększone kadry z najważniejszymi momentami opowieści.
Nie muszę chyba tłumaczyć akurat Wam, że o wiele lepiej sięgnąć po film, nawet jeśli zrobicie to po raz setny. Ale przecież jedno nie wyklucza drugiego i komiksowy Król Lew to ciekawa propozycja na spędzenie ze swoimi pociechami jednego popołudnia. Bo nawet mimo wtórności i braku takiej mocy jak oryginał, to ta historia po prostu broni się sama.
Tytuł oryginalny: The Lion King
Scenariusz: Bobbi J.G. Weiss
Rysunki: Sparky Moore
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 64
Ocena: 70/100