Film opowiada o Liz, która niespodziewanie budzi się w komorze kriogenicznej. Nie ma pojęcia, skąd się tam wzięła, kim jest i przede wszystkim – jak się stamtąd wydostać. W rolę głównej bohaterki wciela się Mélanie Laurent. Aktorka wcześniej pojawiła się m.in. w Bękartach wojny, Debiutantach czy Nad morzem. Już na początku filmu zaczyna się jej wyścig z czasem, ponieważ poziom tlenu w komorze nieubłaganie spada.
Liz w komorze towarzyszy medyczny interfejs logiczny, któremu głosu użyczył Mathieu Amalric. To dzięki niemu kobieta ma szansę na zdobycie jakichkolwiek informacji czy kontakt ze światem. To dzięki niemu może też komunikować się z innymi. I właściwie te rozmowy są głównym wątkiem filmu, który rozgrywa się w całości w jednym miejscu. To dzięki komunikacji z interfejsem zarówno Liz, jak i widz, dowiaduje się kolejnych rzeczy o bohaterce. Ciągłe odkrywanie nowych informacji podtrzymuje dynamikę obrazu.
W filmie ukazano też różnorodne retrospekcje czy wizje Liz. Dodatkowo na ekranie cały czas przewija się motyw białego szczura krążącego po ogromnym labiryncie w poszukiwaniu wyjścia. Tak samo główna bohaterka nieustannie próbuje się wydostać z komory, w której się znalazła. Ciągła niewiedza i nerwy towarzyszące kobiecie są tak frustrujące, że niestety nieco się męczyłam, oglądając ten film. Z jednej strony chciałam dowiedzieć się, jak zakończy się ta historia, z drugiej natomiast wymagało to pewnego zmuszania się, by po drodze jednak jej nie wyłączyć.
Na największą uwagę w filmie zasługuje rola Mélanie Laurent. Aktorka bardzo dobrze poradziła sobie z odegraniem postaci, która nie pamięta swojego dotychczasowego życia. Postaci, która wie, w jak niebezpiecznej pułapce się znalazła. To zdecydowanie najważniejszy plus Tlenu, który jako całość przytłacza swoim klaustrofobicznym klimatem.
Warto zauważyć, że produkcja ta nie jest odpowiednia dla osób wrażliwych na igły czy krew. Na ekranie niejednokrotnie pojawiają się sceny, które mogą wywołać negatywne odczucia u delikatniejszych odbiorców. Jestem przekonana, że oceny tego filmu będą bardzo podzielone. Samej trudno mi stwierdzić, czy ten seans mi się podobał czy nie. Z jednej strony miejscami wzbudzał on moje zaciekawienie, z drugiej jednak chyba częściej czułam się nieco przytłoczona i znudzona jednym miejscem akcji. Zaliczam więc ten film do ogromnego zbioru typowych, netfliksowych średniaków.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix