Każdy pamięta z dzieciństwa baśnie o złych wiedźmach. Z biegiem lat transformowały one w nieco dojrzalszą formę – w moim przypadku miało to miejsce przy okazji seansu Blair Witch Project i nieco bardziej komediowej produkcji – Czarownic z Eastwick. I choć niezbyt interesowałem się tematyką staruszek na latających miotłach, komiks scenariusza Scotta Snydera przyciągnął moją uwagę.
Wszystko zaczyna się dość niepozornie. Rodzina Rooksów przeprowadza się do nowego miejsca, aby zacząć wszystko od nowa i uciec od problemów przeszłości. Kluczową postacią jest tu Sailor – córka Charliego i Lucy Rooks. Będąc szkolnym odludkiem, była ofiarą posiadającej więcej testosteronu niż Mike Tyson dziewczyny, która w tajemniczych okolicznościach znika i to w chwili, gdy z lubością dręczy Sailor. Logika społeczeństwa jest prosta do przewidzenia – ofiara wnet zaczyna być postrzegana jako kat, który w akcie zemsty pozbył się swego prześladowcy. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej przerażająca.
W powszechnej świadomości wiedźma kojarzy się ze zgarbioną babuszką o długim, haczykowatym nosie, niecnych zamiarach i w spiczastym kapeluszu na głowie. Z tego obrazu w Wiedźmach pozostaje tylko podła natura – tytułowym stworom bliżej bowiem do leśnych demonów, niźli do podstępnych seniorek zajmujących piernikowe nieruchomości. Ich działania są również dużo bardziej niebezpiecznie niż podrzucanie zatrutego jabłka – istoty, z którymi przychodzi się zmierzyć Rooksom, żądne są ofiary, a ich motywy sięgają daleko w przeszłość. Wszystko to kontrastuje z głównymi bohaterami. Rooksowie budzą sympatie od samego początku, a relacja na linii ojciec-córka potrafi momentami wzruszyć i rozbawić jednocześnie.
Twórczość Jocka, a właściwie Marka Simpsona, można było poznać między innymi w Batman: Śmierć Rodziny i Batman: Mroczne odbicie, które również powstały we współpracy ze Snyderem. Noszące znamiona ciągłego napięcia i bardzo specyficznego naturalizmu rysunki w odpowiednich momentach są spokojne, a gdy trzeba- tworzą istny chaos. Ogromną rolę grają tu też kolory nałożone przez Matta Hollignswortha – cały proces twórczy ukazany jest w dodatkach i stanowi świetną ciekawostkę, szczególnie dla tych, których interesuje coś więcej niż sam efekt pracy artystów lub sami są początkującymi twórcami komiksów.
Snyder, grając nieco utartymi rozwiązaniami fabularnymi, tworzy coś innowacyjnego. Nietuzinkowa rodzina w zupełnie nowym środowisku, niezbadane i tajemnicze zagrożenie rodem z powieści grozy i podejrzana lokalna społeczność pokazane są w zupełnie nowym świetle. Autor The Wake: Przebudzenie potrafi też zaskoczyć, tak jak w przypadku wspomnianej historii. Szkoda tylko, że jego wizja ma tak krótką formę. Sam zamysł nadaje się bowiem na obszerną powieść, w której wydarzenia gotują się na wolnym ogniu.
Wiedźmy to doskonały powód, by na chwilę oderwać się od Marvela i DC. Image Comics to wydawnictwo mające na swoim koncie wiele tuzów, a dzieło Snyera i Jocka śmiało może stanąć z nimi w szeregu. Scenarzysta powoli i konsekwentnie buduje atmosferę niepokoju i nierealnego szaleństwa, zaś Jock i Hollingsworth swymi ilustracjami dokładają do pieca.
Warto również pochwalić polskiego wydawcę, Muchę Comics, za powiększony format komiksu i twardą okładkę, które sprawiają, że Wiedźmy nie tylko lepiej prezentują się na półce, ale i ich odbiór jest znacznie bardziej komfortowy. Wiedźmy to komiks wciągający, oferujący znacznie więcej, niż lekki dreszczyk. Nie polecam go jednak czytać głęboko w leśnych ostępach – a nuż fikcja stanie się rzeczywistością?
Tytuł oryginalny: Wytches vol.1
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Jock
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Mucha Comics 2017
Liczba stron: 192
Ocena: 85/100