Gdy w 2011 roku Viktor Orbán chciał przejąć kontrolęnadwęgierskimi mediami, w UE zawrzało: „Czy myśli pan, że prezydent Nixon uważał informacje oWatergate za wyważone? Czy uważa pan, że prezydent Bush uważał informacje owięzieniu Abu Ghraib za zrównoważone? Oczywiście, że nie! Dziennikarstwo musi być niewygodne dla polityków! To nieprzyjemne i czasem bolesne. Czy pan rozumie, że Europa powstała jako reakcja na totalitaryzm? Podstawą demokracji, podstawą wolności, jest wolność słowa. Żadna demokracja nie upadła zpowodu nadmiaru wolności. Demokracje umierają, gdy ogranicza się wolność,panie Orbán!” – krzyczeli eurodeputowani na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego. Wówczas konflikt z Orbánem ujawnił zasadniczy błąd konstrukcyjny w planie budowy Unii. Okazało się, że komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding nie ma narzędzi, by powstrzymać premiera Węgier na drodze do dyktatury. – „Tylko obserwowaliśmy, z konsternacją i przerażeniem, że coś takiego jest możliwe wdemokratycznym państwie prawa” – komentuje Reding.
Podobnie sprawy wyglądały, gdy w 2020 roku Węgry zablokowały alokację środków unijnych w oparciu o praworządność i swoim wetem pogrążyły UE w głębokim kryzysie, wymuszając rozmycie zasady praworządności. Powstaje zatem pytanie – to po co mamy Unię?
Film dokumentalny „Viktor Orbán kontra Europa” jest kroniką kryzysu w kwestii praworządności między Węgrami a Unią Europejską. Reżyser Michael Wech przygląda się rządom Victora Orbána, rozmawia z reprezentantami Unii Europejskiej, rzecznikiem prasowym węgierskiego premiera oraz przedstawicielami węgierskich mediów, którzy opowiadają o sytuacji mediów w tym kraju.