W czwartym sezonie Chilling Adventures of Sabrina robi krok do tyłu. Co prawda w pierwszym sezonie główna bohaterka dzieliła swój czas pomiędzy dwie szkoły, prowadząc przy tym podwójne życie. Teraz mamy dwie Sabriny – jedną w piekle, drugą na ziemi. Młoda czarownica w trzecim sezonie dopięła swego i znalazła sposób, żeby nie musieć opuszczać przyjaciół i rodziny na rzecz zasiadania na piekielnym tronie. I choć Sabriny nie powinny się spotykać, bo to zaburzyłoby równowagę we wszechświecie, wydarzenia w Greendale po części zmuszają jedną z nich do wizyt w piekle. W czwartym sezonie do małego miasteczka przybywają bowiem pradawne koszmary, które uderzą w największe lęki bohaterów.
Zobacz również: Pokonani – recenzja dwóch odcinków serialu Canal+!
Osiem koszmarów na osiem odcinków. Z tym Chilling Adventures of Sabrina radzi sobie najlepiej. Jeden problem, na jeden epizod. Poza tym, czymś trzeba wypełnić scenariusz, który niestety zwraca uwagę na rzeczy nieistotne. Czwarty sezon serialu jest dość nierówny, a to za sprawą ilości bohaterów i wątków, które trzeba zamknąć. Przez to część postaci została zepchnięta na bok (np. Harvey i Theo nie robią nic, poza całowaniem swoich drugich połówek). To samo tyczy się też Zeldy czy Prudence, które w poprzednich odcinkach wyrastały na ciekawe i silne postaci. Tak jakby scenarzyści musieli wybierać, kto bardziej zainteresuje widza.
Tak jak zrezygnowano z bohaterów ciekawszych, tak tym, którzy powinni dawno zniknąć poświęcono tego czasu za dużo. Faustus Blackwood skończył się w drugim sezonie i tam powinien zostać. Podobnie jak Lilith i Mary Wardwell – te wątki kompletnie nic nie wnoszą do fabuły, a czas przeznaczony na te postaci można było wykorzystać rozwijając inne wątki (np. Nick w Baxter High).
Poza tym Chilling Adventures of Sabrina zajmuje się typowymi problemami nastolatków. Przyjaciele tytułowej bohaterki są w związkach. Ta jako jedyna zostaje sama i czuje się samotna, bo nikt nie ma dla niej tyle czasu co wcześniej – nie jest już w centrum uwagi. Biorąc pod uwagę, jak Sabrina walczyła z patriarchatem w poprzednich sezonach, trochę boli widok niezależnej i odważnej bohaterki, która czarami zwraca na siebie uwagę bliskich. Wydaje się też, że widząc jak dobrze bawi się Sabrina w piekle, zaczyna żałować podjętej decyzji.
Zobacz również: Wszyscy moi przyjaciele nie żyją – lepiej przesadzić z czarnym humorem niż z ecstasy!
Chyba najlepszymi w czwartym sezonie Chilling Adventures of Sabrina są dwa odcinki. Pierwszy to ten, w którym piekielna Sabrina trafia do alternatywnej rzeczywistości. Trochę szkoda, że w ramach promocji ujawniono właśnie te sceny. Wtedy fani serialu faktycznie byliby zaskoczeni pojawieniem się tam Zeldy i Hildy granych przez Caroline Rhea i Beth Broderick, czyli ciotek z Sabriny z popularnego w latach 90. sitcomu – Sabrina, nastoletnia czarownica. Drugim najlepszym odcinkiem jest ten ostatni, kiedy główna bohaterka poświęca się dla dobra bliskich. Epizod ten w pełni pokazuje, na co było stać scenarzystów i jak ten serial mógł wyglądać przez cały czas.
Chilling Adventures of Sabrina jest jak sinusoida. Ma momenty bardzo dobre, które wprost zachwycają widza, ale też takie, które po prostu zawodzą i są nudne. Sama główna bohaterka taka właśnie jest. Jej zachowania momentami są irracjonalne, po to, żeby za chwilę z podniesioną głową mogła ponieść konsekwencje podejmowanych decyzji. Serial Netflixa kończy się w ten sam sposób – z jednej strony pewne wątki są kompleksowe i satysfakcjonujące, z drugiej inne całkowicie pominięte i zepchnięte na drugi plan.
ilustracja wprowadzenia: Netflix