W telewizji kolejny sezon Outcast dobiegł końca, a nakładem wydawnictwa Mucha Comics ukazał się niedawno drujgi tom komiksowego pierwowzoru, autorstwa weterana Roberta Kirkmana, autora bestsellerowych Żywych trupów. Album Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza przybliża nas o krok do poznania kilku tajemnic Kyle’a Barnesa, ale na pewno nie można stwierdzić, że odkrywa już wszystkie karty.
Przypomnijmy, że główny bohater w dzieciństwie był światkiem opętania swojej matki. Wydarzenie to odcisnęło na jego życiu ogromne piętno, z którym musi borykać się do dzisiaj i które wpływa nie tylko na niego samego, ale i na jego rodzinę i wszystkie osoby w jego otoczeniu. Pomimo, że sam niespecjalnie tego chce, jego przeznaczeniem jest walka z siłami zła. W drugim tomie Outcast Kyle zacznie to wreszcie rozumieć i będzie musiał podjąć przełomową decyzję.
Ponadto ujawniona zostanie mroczna tajemnica z przeszłości Megan – siostry Barnesa, która odegra w tym tomie sporą rolę. Dowiemy się też, co Kyle wyrządził swojej żonie i za co teraz musi trzymać się z daleka od niej i ich córeczki. W Bezkresnych, nieprzebytych zgliszczach sprawa stanie się dla naszego bohatera jeszcze bardziej osobista: zarówno Barnes, jak i wielebny Anderson będą musieli zdecydować, czy ich działalność przynosi opętanym więcej szkody czy pożytku.
Rysunki Paula Azacety zaczynają mi się podobać coraz bardziej, szczególnie małe kwadraty wkomponowane w większe kadry, w których na zbliżeniach pojawiają się mniej lub bardziej istotne elementy, na które akurat twórca chce zwrócić uwagę odbiorcy. Patent to prosty, ale niezwykle skuteczny. Na uwagę zasługują też kolory nałożone przez Elizabeth Breitweiser, której fantastyczną pracę mogliśmy podziwiać w świetnej, zakończonej już serii Velvet. Jednak styl Outcast jest zgoła odmienny od tego, który znamy z przygód pani Templeton. Sami zobaczcie na przykładowe plansze.
Akcja Outcast rozwija się powoli – w pierwszym tomie nie było fajerwerków i raczej nie uświadczycie ich też w drugim. Mniejsza liczba bohaterów sprawia, że scenarzysta nie mógł rozwinąć skrzydeł, tak jak w przypadku opowieści o walce z żywymi trupami, więc historia jest tu bardziej kameralna. Z drugiej strony akcja dopiero się rozwija, a pierwsze dwa albumy zbiorcze to jedynie preludium przed głównym daniem. Polecam wytrzymać do momentu, kiedy będziemy mogli go posmakować, szkoda tylko, że twórca każe czekać na rozwój wypadków tak długo.
Jeśli mieliście okazję oglądać serial, musicie wiedzieć, że trzyma się on komiksowego pierwowzoru znacznie mocniej, niż adaptacja The Walking Dead. Ma to swoje plusy i minusy. Telewizyjne Żywe trupy są niestety jakościowo dużo gorsze niż oryginał, za to lektura Outcast po obejrzeniu serialu po prostu nie będzie aż tak dużym zaskoczeniem. Do tego Kirkman zdążył przyzwyczaić nas do szybszego tempa akcji, a tutaj toczy się ona raczej ślamazarnie. Wynagradza nam to natomiast skupienie się na emocjach i dość dramatyczne momenty, które czekają naszego bohatera na kartach komiksu.
Nie skreślałbym Outcast po dwóch albumach, nawet jeśli jeszcze nie chwyciło czytelnika za gardło, jest to wciąż dobra lektura z potencjałem na interesujący rozwój wypadków w przyszłości. Klimat grozy jest odczuwalny, główny bohater ma problemy, ale da się lubić, na dodatek rysunki Azacety to mała perełka – moim zdaniem to w zupełności wystarczy, by kontynuować lekturę.
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Paul Azaceta
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Mucha Comics 2017
Liczba stron: 128
Ocena: 75/100