W czasach swej świetności kanał Cartoon Network emitował szereg wspaniałych kreskówek, które w przeciwieństwie do ich najwierniejszych fanów, nie zestarzały się ani trochę. Jedną z nich był Samuraj Jack, autorstwa Genndy’ego Tartakovsky’ego. Szlachetny i wierzący w piękne ideały wojownik imieniem Jack, w chwili ostatecznego tryumfu nad swym adwersarzem, demonem Aku, zostaje przeniesiony w przyszłość, w której jego zasady są normą, a on sam dzierży pełnię władzy. Serial, którego piąty sezon mieliśmy okazje niedawno szczęśliwie oglądać, to nie jedyny powrót Samuraja Jacka po latach. Na polski rynek nakładem wydawnictwa SJG Comics wyszedł pierwszy tom komiksu z dzielnym bohaterem. Ale czy konwencja powieści graficznej sprawdzi się w przypadku tej postaci?
Fabuła Jima Zuba przypomina nieco rozbudowaną wersję scenariuszy z serialu. Jack staje przed realną szansą na pokonanie Aku – musi jedynie zdobyć włókna składające się na Splot Czasu, aby móc cofnąć się do swej ery i tam ostatecznie unicestwić demona. To „jedynie” to spory kłopot, gdyż są one rozsiane po całym świecie, a ich zdobycie nie jest uzależnione wyłącznie od bitewnego kunsztu Jacka. Ale przecież wojownik jego miary jest nie tylko sprawnym szermierzem, ale i kimś o pomyślunku równie nieprzejednanym, jak ostrze jego miecza.
Oglądając serial, zawsze czułem się oczarowany pomysłowością twórców kreujących realia i postaci tamtego świata. Obok futurystycznych miast w lekko surrealistycznym klimacie, pojawiały się mieścimy wyjęte jakby z innej konwencji – dziki zachód czy średniowiecze są tego najlepszym przykładem. W komiksie jest podobnie – Jackowi przychodzi zdobywać kolejne włókna w miejscach pozornie pochodzących z innych epok i światów, spotykając przy tym rozmaite postaci – od przejaskrawionych, plugawych indywiduów, po walecznych wojowników, stających z nim ramię w ramię w walce z siepaczami Aku.
Nie obyło się też bez charakterystycznego dla serii Tartakovsky’ego humoru. Jak zawsze pod tym względem przoduje Aku, który jak na potężnego łotra-demona jest nadzwyczaj ludzki. Złoczyńca sprawia wrażenie człowieka sukcesu, który osiągnął to, co tylko dało się osiągnąć i teraz jedynie kontynuuje dawne zabawy, z których najlepszą jest ciągła batalia z Jackiem. Wydawać się może to ryzykowne, ale los połączył tych dwóch odwiecznych wrogów nierozerwalną więzią – a czyż nie lepiej po prostu traktować wszystkiego jako rozrywki, niż jak Jack, angażować swe serce i ducha?
Kreska w serialowym Samuraju Jacku jest nie do pomylenia z żadną inną, a komiks wiernie oddaje swój pierwowzór. Jest więc nieco kanciasto, występuje tu wiele przerysowań, groteski, rozmaitości i szalonych wizji. Nie bez znaczenia są też kolory, za które odpowiadali Josh Burcham i rysownik tegoż tomu – Andy Suriano. Na pierwszy rzut oka są to barwy typowe dla seriali animowanych, przesycające je swoją pełnią i wyrazistością, jednak po bliższym przyjrzeniu się widzimy, iż nie są one dobrane tak, by było miło i barwnie. Mają one swoje znaczenie – stopniują napięcie, nadają otoczeniu określonego klimatu, są jakby drugim szlakiem narracji. Na samym końcu tomu pojawiają się też, jak to często bywa, okładki alternatywne, z których część z chęcią przeniósłbym na koszulkę lub plakat.
Samuraj Jack tom 1: Sploty czasu to pozycja lekka i przyjemna w odbiorze, zachowująca klimat swego pierwowzoru. Pozycja absolutnie obowiązkowa dla fanów walecznego samuraja, lecz również wspaniały wstęp dla młodszych odbiorców, którzy narodzili się w mrocznych czasach, gdy Cartoon Network zmutował w coś dla mnie niepojętego. Dla starszego odbiorcy jest to nostalgiczna podróż w przeszłość, udowadniająca mu, że od czasów dzieciństwa nie minęły wcale eony, a epickie pojedynki Jacka nadal mają moc i wciągają równie mocno. Jest to też mała odmiana od najnowszego, mroczniejszego i dojrzalszego sezonu serialu.
Tytuł oryginalny: Samurai Jack Volume 1: The Threads of Time
Scenariusz: Jim Zub
Rysunki: Andy Suriano
Tłumaczenie: Jan Godwod
Wydawca: SJG Comics 2017
Ocena: 85/100