Sean Bean: chodzący spoiler?

Rób coś dobrze albo wcale – taką dewizą kieruje się wielu aktorów. Jedni skupiają się na rolach komediowych, inni specjalizują w kinie akcji, tymczasem Sean Bean słynie ze specjalizacji w epickim odgrywaniu ostatniego tchnienia swoich bohaterów. Sympatyczny brytyjski aktor jest niemalże równie wprawiony w udawaniu zgonów, co Peter Dinklage w graniu karłów. W ciągu ostatnich dwudziestu lat umilał nam życie spektakularnymi, skromnymi, niespodziewanymi, zasłużonymi i zaskakującymi śmierciami. Dzięki temu mocno zapisał się w naszej pamięci i annałach internetu. Czy jednak faktycznie zasłużył na swoją reputację i memy opisujące go jako aktora najczęściej ginącego na ekranie?

sean bean mem

 Sam bohater artykułu swego czasu powiedział: „Padłem wieloma różnymi śmierciami. Może to jakość moich zgonów fascynuje ludzi. Bardzo lubię skonanie z »Władcy Pierścieni«. Wielki koniec”. O ile Sean Bean może być zadowolony ze stylu ostatnich chwil swoich postaci, to niekoniecznie w pełni zasłużył na tytuł chodzącego spoilera, jakim obdarzyli go internauci. Jak się okazuje, konkurencja jest poważna. Bohater produkcji takich jak „Equilibrium”, „Władca Pierścieni” i „Gra o Tron” ma na koncie 27 tragicznych końców swoich postaci, podczas gdy legendy horrorów w postaci Vincenta Price’a i Beli Lugosiego zostały zbudowane na stosach odpowiednio 33 i 36 agonii.

http://www.mtv.com/news/wp-content/uploads/geek/2013/09/Bela_Lugosi.jpg

Czy więc Sean Bean zajmuje chociaż trzecią lokatę na podium? Niestety nie: cała trójka wspomnianych artystów jest deklasowana przez Johna Hurta (nazwisko to chyba nie przypadek) – ten doświadczony aktor dokonał filmowego żywota 45 razy. W pewnym momencie kariery dzieci Hurta pytały już podobno nie o to, czy jego postać zginie, ale o to, jak zginie. Mimo wszystko Sean Bean wciąż ma szanse na zajęcie pierwszej lokaty – kariera Johna Hurta zaczęła się w latach 60. więc posiada on prawie 20 lat przewagi nad młodszym kolegą. Nieco niepokojący może być fakt, że w ciągu ostatnich 2 lat żaden z bohaterów granych przez Seana Beana nie zasnął snem wiecznym. Cóż, nic tak nie zabija radości z życia jak rutyna, może więc ulubieniec publiczności postanowił na jakiś czas odstawić na bok swoją specjalizację, zanim będzie kontynuować wyścig ze starszym kolegą po fachu.

http://www.thetimes.co.uk/tto/multimedia/archive/00088/2I0T3559_88732c.jpg

Skoro Sean Bean nie wygrywa liczbą zgonów, może chociaż dominuje procentowo? Tutaj niestety również nie posiada palmy pierwszeństwa. Kres życia na ekranie najczęściej prezentuje… bokser i aktor, Mickey Rourke (29,7% wszystkich filmów). Dalej ranking śmiertelności wygląda następująco:

  • Tommy Flagan (26%)
  • Leonardo DiCaprio (25%)
  • Sean Bean (20%)

Choć Sean Bean może się pochwalić wieloma pamiętnymi agoniami, to aby być godnym reputacji chodzącego spoilera, musi jeszcze nieco poprawić swoje statystyki. Póki co nie do końca zasługuje na swoją sławę, choć trzeba przyznać, że mocno się stara.

Ilustracja wyrożniająca: mat. prasowe/ Źródła:telegraph.co.uk, news.com.au, vocativ.com, ign.com, nerdist.com

Redaktor

Twórca cyklu "Powrót do przeszłości". Wielki miłośnik spaghetti westernów, kina szpiegowskiego i fantasy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?