Miałam nadzieję, że z czwartym sezonem definitywnie pożegnamy się z Clarke i resztą ekipy, ale niestety The Cw miało inne plany. Teraz kiedy tegoroczna seria dobiegła końca jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że jednak był to początek końca, który niestety nie nastąpi tak szybko, jak byśmy tego chcieli.
Czwarty sezon The 100 fabularnie nie był niczym odkrywczym. Kolejne zagrożenie wisi nad ludzkością i to właśnie Clarke (Eliza Taylor) musi znaleźć rozwiązanie, które uratuje ludzkość. Oczywiście podziały pomiędzy klanami są jeszcze większe, kiedy okazuje się, że bezpieczne miejsce nie pomieści ich wszystkich. Clarke myśli o wszystkich, a oni myślą o sobie. Bohaterowie serialu próbują absurdalnych rozwiązań, a na końcu nawet udają się w kosmos. Cały czwarty sezon charakteryzuje śmierć, poświęcenie i zjednoczenie.
Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 4. sezon The 100
Mimo wszystko The 100 ma też dobre strony. Po pierwsze bohaterów. Niektórzy z nich przeszli ogromną zmianę od początku serialu, uczą się na swoich błędach i rozwijają. Tego samego niestety nie można powiedzieć o Clarke, która wykorzystując jedno tłumaczenie ciągle brnie w to samo bagno. Dziewczyna próbuje zjednoczyć wszystkie klany, a jej działanie ma skutek odwrotny i ich przedstawiciele walczą ze sobą o miejsce w podziemnym bunkrze. Po drugie nie jest to produkcja typowo młodzieżowa. Tak, głównym targetem pewnie są nastolatki, ale w związku z rozterkami bohaterów i decyzjami, jakie muszą podejmować, serial zainteresuje też widza dorosłego. Pożegnaliśmy się z kilkoma bohaterami, kilku z nich poświęciło się dla dobra ogółu, ale gdzie tu zjednoczenie? Tego po części dokonała Octavia (Marie Avgeropoulos ), która po zwycięskim turnieju oświadczyła, że bunkru nie zajmą wyłącznie jej ludzie. Może to odrobina przesadzona interpretacja, ale The 100 mogłoby być metaforą dzisiejszego świata. Co prawda nie zagraża nam nuklearne niebezpieczeństwo (bezpośrednio), ale mimo to ludzie są nastawieni wobec siebie z większą wrogością i egoizmem.
Z drugiej strony The 100 jest ogromnie wtórne i czwarty sezon to tylko potwierdza. Wszystkie pomysły i rozwiązania fabularne to po prostu powtórka z poprzednich odsłon. Jedyna różnica jest taka, że tym razem Clarke poświęciła siebie, zamiast popełniać ludobójstwo – nazwijmy rzeczy po imieniu. Potwierdza to również sam finał tego sezonu, który zwiastuje nic innego, jak reboot samego serialu. W końcu zaczęło się od 100 więźniów, którzy wylądowali na ziemi – teraz wygląda na to, że otrzymamy kolejną powtórkę z rozrywki.
Zobacz również: Jane the Virgin – recenzja 3. sezonu
The 100 miało naprawdę dobry początek. Krytycy zachwycali się serialem młodzieżowym, który stawiał przed swoimi bohaterami problemy natury etycznej, doprowadzał ich do granicy, po której życie stawało się inne. I może nadal to robi, ale w sposób ogromnie naciągany i nienaturalny. Nikt w swoim życiu nie musi przechodzić przez tyle katastrof, tych spowodowanych przez ludzi i naturalnych. Czwarty sezon mógł być idealnym końcem całej historii, niestety dzięki ostatnim minutom finału już nim nie jest, a nadchodzący piąty wcale nie jawi się, jako coś oryginalnego, co odmieni całkowicie postrzeganie The 100, które po drugim sezonie po postu się popsuło.
ilustracja wprowadzenia oraz zdjęcia: The CW
To cholernie subiektywna ocena serialu …
Wiem ,że to recenzja ale uważam że to nie popsuło się po 2 sezonie .Przyznaję iż wątek miasta światła się ciągnął i było parę nie dociągnięć w następnych sezonach. Śmierć Lincolna wywołana była tylko i wyłącznie uprzedzeniami reżysera do aktora ,a śmierć naszej fantastycznej Hedy czyli Lexy była totalnie bezsensowna i nieprzemyślana .
Mimo tego uważam ,że serial nadal jest fascynujący i wspaniały .Trzymający w napięciu ,momentalnie wprawiający w śmiech ,a czasami w potwornie smutny nastrój .Niekiedy mamy poczucie cholernej niesprawiedliwości albo zgadzamy się z decyzjami bohaterów.
#MojeZdanie