Czy Kiefer Sutherland sprawdził się w roli prezydenta USA? Czy Designated Survivor zasługuje na dłuższą uwagę widza? I czy jest sens, aby powstawał kolejny sezon? Na te pytania odpowiedzi znajdziecie w poniżej recenzji.
Designated Survivor zaczyna się z mocnym przytupem. Podczas corocznego orędzia prezydenta Stanów Zjednoczonych ma miejsce atak, w którym ginie głowa państwa, jego zastępcy oraz wszyscy w linii sukcesji. W takiej sytuacji przywódcą USA zostaje wyznaczony wcześniej członek gabinetu o niskiej pozycji – w tym przypadku Tom Kirkman (Sutherland), sekretarz urbanizacji kraju. Główny bohater, ubrany w bluzę i jeansy, zostaje zaprzysiężony na prezydenta i od tego momentu staje się odpowiedzialny za milionowe społeczeństwo, które straciło swoich przedstawicieli. Następnie fabuła skupia się po pierwsze na odkryciu, kto stoi za tak ogromnym zamachem, a po drugie zmaganiach nowego prezydenta w odbudowie kraju.
Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Designated Survivor z Kieferem Sutherlandem
Nie ulega wątpliwości, że Designated Survivor to nie kolejne House of Cards. W takim przypadku podejrzewalibyśmy Franka Underwooda o zamach na wszystkich najważniejszych polityków w mieście. Również Tom Kirkman nie jest tak wyrazisty i przebiegły jak Francis. Nie potrafi też tak manipulować ludźmi, aby osiągnąć własne korzyści. Trudno powiedzieć, czy tak prezentowałby się rzeczywisty prezydent wolnego świata. Skłonny do godzenia się, ostrożny, nie lubiący ryzyka i któremu brak cech przywódczych – taki właśnie jest Kirman. Może twórcy chcieli pokazać, że jest możliwe rządzenie krajem bez wchodzenia w różnego rodzaju układy.
Generalnie Designated Survivor nie wyróżnia się niczym specjalnym. Ma po prostu fajnego głównego bohatera i całkiem sprawnie poprowadzoną fabułę. Jednak sezon z 21 odcinkami to zdecydowanie za długo. Rozwiązanie jednej tajemnicy nigdy nie powinno trwać tak długo, a scenarzyści bardzo męczyli się, aby utrzymać wszystko w ryzach do ostatnich minut. Niestety jednak, Designated Survivor nie zaskakuje, tak jak byśmy tego wszyscy chcieli. Główny wątek (zamach) zostaje momentami zepchnięty na drugi, a nawet trzeci plan, a na pierwszy wychodzą kolejne przedsięwzięcia prezydenta, który swoimi monologami inspiruje swoich wyborców. Nie dziwi jednak podejście innych polityków w kraju i za granicą, którzy otwarcie mówią, że nie jest to prezydent wybrany, tylko taki, który akurat był pod ręką. Niestety tak też stworzona została ta postać.
Pierwszy odcinek zapowiadał, że będziemy mieć do czynienia z bohaterem, który jakoś wyróżni się spośród wszystkich innych. Niestety w epoce antybohaterów, którzy pokazują, że nie są idealni, a mimo to potrafią wzbudzić sympatię widza, Tom Kirkman nie przebije się w żadnych rankingach. Dla mnie jest to postać mało wiarygodna, chociaż ludzka – na szczęście na ekranie możemy doświadczyć jego momentów słabości.
Zobacz również: Specjalista od niczego – recenzja 2. sezonu
Niestety postaci drugoplanowe są jeszcze bardziej nijakie. Znając możliwości Nataschy McElhone i Kala Penna, nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego zdecydowali się na taki krok w karierze. Żona Kirkmana go wspiera, jest oczywiście pełna pasji, miła i sympatyczna, ale nic poza tym. Nie wiemy o tej postaci kompletnie nic, a pojedyncze próby zrobienia z niej czegoś więcej spełzły na niczym.
Odpowiadając na pytania ze wstępu. Sutherland sprawdza się w roli prezydenta. Nie jest to jednak rola, w której aktor może pokazać pełnie swojego talentu. Pod warunkiem, że kilka rzeczy ulegnie zmianie, na pewno warto będzie wrócić na drugi sezon. Na pewno większy udział pierwszej damy w życiu Białego Domu, pokazanie więcej osobistego życia pracowników administracji, w zamian za szukanie taniej sensacji poprawiłby nieco serial. A czy jest sens na drugi sezon? Zawsze. Pierwszy dał twórcom czas na zweryfikowanie błędów i podjęcie decyzji, w jakim kierunku chcą pójść, więc może na jesień wrócimy do innego Designated Survivor. Będę się jednak upierać – przy takich serialach powinno powstawać maksymalnie 16 odcinków na sezon.
ilustracja wprowadzenia oraz zdjęcia: ABC