Nie da się ukryć, że amerykańska literatura współczesna od pewnego już czasu cieszy się ponadprzeciętną popularnością. Dotąd przede wszystkim na wielkim ekranie – oczywiście najlepszymi przykładami będą tutaj Cormac McCarthy i Philip Roth. Teraz ów trend ewidentnie zaczyna się przenosić do telewizji. Jesteśmy tego świadkami przy najnowszym hicie stacji AMC. Syn jest adaptacją nominowanego do prestiżowej Nagrody Pulitzera dzieła Philippa Meyera, który opowiada o losach pewnej wpływowej teksańskiej rodziny na przestrzeni kilku pokoleń. Ta pełna rozmachu historia znakomicie wpisuje się w klucz amerykańskiej klasyki – kierując się nakreśleniem losów jednostek, przedstawia burzliwe dzieje związane z przemianami polityczno-społecznymi w tamtej części świata.
Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Syna
Jakie wyzwania stoją przed trwającym właśnie serialem? Spróbujmy ogólnikowo przyjrzeć się tej kwestii w świetle oryginału Meyera, a za dodatkowy trop niech posłuży twórczość dwóch innych wielkich amerykańskich pisarzy, których dzieła są ożywiane na ekranie, czyli wymienionych już McCarthy’ego i Rotha. Nie będzie to oczywiście niesamowicie wnikliwa analiza – w ten sposób obrażałbym wręcz tych trzech wielkich autorów, bowiem każdemu z osobna należy się znacznie więcej miejsca niż jeden tekst. Skoncentruję się jak najbardziej na cechach związanych z poziomem „ekranizowalności” danych pozycji, dodając przy okazji szczyptę informacji o samej twórczości pisarzy.
Zacznijmy od głównego bohatera tego artykułu. Philipp Meyer odbrązawia pielęgnowany przez całe dziesięciolecia proces rozwoju państwa amerykańskiego. Akcja umiejscowiona zostaje w Teksasie, tak istotnym dla wydarzeń w Ameryce. Stanowiąca absolutny i niepodzielny pierwszy plan rodzina McCulloughów ze swoją niezłomnością, poświęceniem i bezwzględnością w dążeniu do potęgi staje się istnym uosobieniem Stanów Zjednoczonych. Są zarówno myśliwymi, jak i ofiarami w walce o upragnione ziemie i pozycję. Silne, wyraziste postacie, znakomity język i wciągająca akcja – to możecie znaleźć w Synu, przez wielu okrzykniętym jedną z wielkich współczesnych powieści. Jak zaś prezentuje się trwający serial? Po drobnym falstarcie w pilocie sezonu widowisko ze znakomitym Pierce’em Brosnanem w roli głównej zaczyna się rozkręcać. Z początku widać było sporo trudności związanych z rozciągniętymi i kłopotliwymi do nakręcenia scenami z pierwowzoru. Była potrzeba także rozwiązania problemów z poczwórną narracją w powieści. Na szczęście – w przeciwieństwie do przykładów adaptacji, które opiszę poniżej – scenarzyści pracujący przy materiale bazowym mają o wiele więcej czasu do rozdysponowania.
Nieco inną drogę w wyrażeniu swej twórczości obrał Philip Roth. Najprościej będzie o tym powiedzieć, posługując się przede wszystkim Amerykańską sielanką, którą niedawno mogliśmy obejrzeć w kinach. Podczas gdy Meyera interesuje kwestia przemiany samej Ameryki na przestrzeni wielu dziesięcioleci, Roth skupia się na naszkicowaniu jedynie bardziej współczesnej grupy, mianowicie pokolenia Amerykanów bezpośrednio po II wojnie światowe. Ich celem było ukazanie stopniowego zderzenia marzeń o życiu idealnym z brutalną rzeczywistością. Tutaj alegorią jest z pozoru idealny mężczyzna z żydowskiej rodziny, były wybitny sportowiec i wzorowy ojciec oraz mąż, którego idylliczne życie legło w gruzach przez córkę buntowniczkę. Jak zatem widać, obaj twórcy na pierwszym planie stawiają jedną rodzinę, z jej głową na czele. Na tym jednak większe podobieństwa się kończą. Najprościej rzecz ujmując, Meyer dokonuje swojej wersji antymitu za pomocą uchwycenia burzliwych losów kontynentu w XIX (czasy najazdów plemienia Komanczów i starć z Meksykanami na pograniczu) oraz XX wieku (okres imperiów naftowych), które wpływają na ludzką mentalność mieszkańców. Roth pisze na mniejszą skalę, odwołując się do tradycji powieści moralnego niepokoju i – jak na ironię – tworzy z mniej rozległego materiału o wiele bardziej skomplikowany obraz, szczególnie jeśli mowa o przenoszeniu tego na ekran. Debiutujący za kamerą (a także wcielający się w główną postać) Ewan McGregor rzucił się (złośliwi dodaliby: jak z motyką na słońce) do zaprezentowania wielkiej literackiej mozaiki, złożonej ze zbioru pomieszanych chronologicznie anegdot z życia Levovów – na pierwszy rzut oka niemających głębszego sensu, a możliwych do pełnego rozszyfrowania w zasadzie tylko po spojrzeniu na całość. Pewnie dlatego ekranizacja McGregora ostatecznie została dość chłodno potraktowana zarówno przez widzów, jak i krytyków.
Totalnym już oderwaniem koncepcyjnym od poprzedników jest McCarthy. Unikającego świateł fleszy, a nawet wywiadów autora pod wieloma względami łatwiej zestawić z Dostojewskim czy Camusem aniżeli z rodzimymi kolegami po fachu. To pisarz sięgający głębiej, poza własną interpretacją Ameryki. Porusza także problemy takie jak Bóg i jego teodycea bądź też ludzka natura w ogóle. McCarthy nie stosuje żadnych kompromisów, swoim kreatywnym i genialnym umysłem kreśląc mocne i niesamowicie wymowne w swojej zdawkowości historie. Prawdziwym paradoksem jest to, że z całej trójki potencjalnie najłatwiejsze do zaadaptowania są właśnie jego powieści. Sekretem zdaje się być chyba rzeczony oszczędny, acz bardzo wymowny styl, budujący przed oczyma czytelnika piękne, nieraz też szokujące obrazy. Nietrudno wskazać sukcesy, jeśli chodzi o adaptacje. Na pierwszym planie mamy z pewnością wielki To nie jest kraj dla starych ludzi od braci Coenów, apokaliptyczną Drogę, zaś z bardziej kameralnych pozycji – utrzymany w scenicznym klimacie oparty o dramat McCarthy’ego Sunset Limited.
Z tej krótkiej analizy można wyciągnąć wniosek, że Syn znajduje się pośrodku dwóch skrajnych podejść w stosunku do twórczości służących mi za przykład pisarzy gigantów. Nie jest tak skomplikowany w odbiorze i arcytrudny do przeniesienia zasadniczo na jakikolwiek ekran jak twórczość Rotha, ale brak mu również elastyczności w kwestiach adaptacyjnych, jakie cechują dorobek Mistrza McCarthy’ego. Istotnym i oczywistym atutem Syna jest fakt bycia serialem, co daje scenarzystom ogromne wręcz możliwości manewrowania materiałem źródłowym. Pozostaje nam gorąco liczyć na to, że twórcy ze stacji AMC podołają bądź co bądź niełatwemu wyzwaniu, a my w ostatecznym rozrachunku otrzymamy dzieło, do którego będziemy wracać.