Film Jordana Peele’a, od momentu debiutu podczas festiwalu filmowego Sundance, stał się małą sensacją i hitem box officu. Jak inaczej nazwać fakt, że przy niespełna pięciu milionach dolarów budżetu zarobił już ich prawie sto dziewięćdziesiąt. Jednak to nie pieniądze są największym punktem do dyskusji – w Uciekaj! przeglądają się lęki i bolączki współczesnej Ameryki. Jak żadnemu twórcy w ostatnich latach, Peele’owi udało się powiedzieć na głos to, co wielu boi się nawet pomyśleć.
Choć reżyser w wywiadach przyznaje, że chciał nakręcić film, którego nikt jeszcze nie zrobił, nie można stwierdzić, że wynalazł proch. Szokujący tematycznie, sprytnie usłany motywami znanymi z klasyków gatunku, Uciekaj! czerpie garściami z kanonu horrorów i thrillerów, takich jak Dziecko Rosemary Polańskiego, Towarzystwo Briana Yuzny czy Kult Robina Hardy’ego. Głównego bohatera, wrzuconego w serce społeczności, która tylko z pozoru jest otwarta i pomocna, a tak naprawdę skrywa mroczny sekret, czeka prawdziwy koszmar.
Bohaterem jest czarnoskóry Chris Washington (Daniel Kaluuya, kolejny Brytyjczyk „kradnący” role Amerykanom), fotograf o artystycznych aspiracjach, który ze swoją dziewczyną Rose Armitage (Allison Williams) wyjeżdża na weekendowy wypad do jej rodziców. Piękna, biała kobieta zarzeka się, że zarówno mama i tata są bardzo tolerancyjni i „pewnie głosowaliby na Obamę, gdyby mógł startować na trzecią kadencję”. I faktycznie – w domu niczym z bajki, na zielonych przedmieściach, mieszkają starsi państwo (Catherine Keener i Bradley Whitford), którzy są dla chłopaka swojej córki przemili. Oboje wykształceni, ale na luzie – on jest neurochirurgiem, ona – psychoterapeutką, potrafiącą wyleczyć każdego palacza z nałogu poprzez hipnozę. Jest sympatycznie, kawka, ciastko, śmiechy, pokazywanie rodzinnych zdjęć („mój ojciec był świetnym sportowcem, a lepszy od niego był tylko Jesse Owens”). Przypadkiem składa się, że w ten sam weekend w domu odbywa się spotkanie ze znajomymi i przyjaciółmi, oraz zjawia się też brat Rose – Jeremy. Wszystko pięknie, gdyby nie jeden szczegół, który nie daje Chrisowi spokoju. Dla państwa Armitage pracują dwie czarnoskóre osoby, których zachowanie przyprawia o ciarki na plecach.
Zobacz również: Czarni Brytyjczycy nie powinni grać Afroamerykanów? Samuel L. Jackson komentuje
Peele od samego początku, czyli od sceny, w której Afroamerykanin spacerujący po przedmieściach zostaje porwany przez zamaskowanego człowieka, buduje atmosferę filmu. Zręcznie po drodze podrzuca wiele motywów, które później powracają w dość przewrotny sposób. Jak choćby wątek z potrąconym w drodze do rodziców jeleniem – poroże tego zwierzęcia odegra ważną rolę w finale. Albo historia z dzieciństwa Chrisa, kiedy stracił matkę. Przy uważnym oglądaniu odnaleźć można wiele niezwykle ciekawych tropów, które pokazują, jak przemyślanym i dopracowanym filmem jest Uciekaj! Tym bardziej rzecz ważna odnotowania, że do czynienia mamy z debiutem!
Konstrukcyjnie film jest zwarty i konsekwentny, ale tylko w dwóch trzecich, bo finał osłabia ogólnie dobre wrażenie. Przez większość trwania projekcji mamy wrażenie obcowania z czymś świeżym i odważnym, pełnym twórczych odwołań, natomiast pod sam koniec niepotrzebnie skręca w aleję zarezerwowaną dla filmów klasy B. Reżyserowi udaje się skutecznie grać z przyzwyczajeniami widza, mieszać horror z czarną komedią, kruszyć patos wizualnymi lub słownymi gagami. Jednak w najlepszych momentach Uciekaj! potrafi być mroczny jak smoła – i tutaj dochodzimy do głównej tematyki filmu.
Zobacz również: Piekło – recenzja austriackiego thrillera
Twórcy horroru z brutalną szczerością portretują współczesne Stany Zjednoczone, które udają, że dyskusja dotycząca pozycji Afroamerykanów w społeczeństwie jest zamknięta. Kontrowersyjnie wywlekają na wierzch największe obawy białych, ukazując ich jako inteligentne, bogate, ale starzejące się i snobistyczne towarzystwo, bojące się utraty swojej pozycji, walczące o zachowanie status quo. Uciekaj! traktować można jako swego rodzaju ostrzeżenie – spychanie ważnych problemów do podświadomości, ignorowanie pewnych zachowań i brak współczucia, prowadzą w końcu do tragedii.
Przez część widzów – albo raczej przez osoby, które go wogóle nie widziały – film odebrany został jako rasistowski. Takie spojrzenie, które wywołuje reakcję odmienną od oczekiwanej, jest tylko potwierdzeniem słuszności tego, że taki obraz powstał. Kino gatunku od zawsze działało jako wentyl bezpieczeństwa, reagując na sytuacje społecznie i polityczne. Produkcja Peele’a jest tym szlachetnym przykładem ważnego, zaangażowanego filmu, który równocześnie jest kapitalną, świetnie zrealizowaną rozrywką. Którego nie należy do końca traktowań poważnie, ale jednocześnie nie sposób całkowicie zlekceważyć.
Ilustracja wprowadzenie: materiały prasowe UIP