Descender tom 6: Wojna maszyn – recenzja komiksu

Na temat psychologicznych motywów budowania robotów można by przeprowadzić wiele dyskusji. Mamy oczywistość – automaty mające pomóc nam w czynnościach, które zabierają dużo czasu i wysiłku. Z drugiej strony- czy faktycznie potrzebujemy robotów i machin w każdej dziedzinie życia, podświadomie bawiąc się w Boga? W Descender Jeffa Lemire’a i Dustina Nguyena blaszaki są kluczowym, o ile nie ważniejszym elementem historii. Szósty tom pokazuje też, że ich jednoznaczna ocena, podobnie jak w przypadku ludzkości, nie jest łatwa.

Strona komiksu Descender tom 6: Wojna maszyn

Jeśli czekaliście na odpowiedź na pytanie, dlaczego Żniwiarze dali ludzkości do wiwatu, to Lemire nie pozostawi was we mgle. Przy okazji punktuje typową dla ludzkości zachłanność i marnowanie podarowanego im dobra. Tutejszy Złoty Róg mógłby stać się nową drogą dla człowieka. Stał się tymczasem kluczem do zagłady. Niby mieści się to w pewnych ramach buńczucznego i nudnego moralizowania, ale twórca Twardziela to utalentowany człowiek i przekuł to na swoją modłę.

Bardziej ludzcy niż ludzie. Motto to pochodzi co prawda z Łowcy androidów, ale pasuje dobrze do Descendera. „Ludzki” nie oznacza jednak dobry i milutki. Weźmy Psiusa, który jest po prostu ekstremistą i prawdziwie złym robotem. Ciekawsze są jednak postaci niejednoznaczne, jak Wiertacz. Przemysłowy, ultraodporny osobnik o dość szorstkiej osobowości ma swoje na sumieniu i wbrew całej swej toporności gdzieś w głębi obwodów nie dają mu one spokoju. Acz świadoma część mechaniczna to jedynie część całej historii.

Strona komiksu Descender tom 6: Wojna maszyn

Nie każdy potrafi efektywnie i efektownie zakończyć pisaną przez siebie historię. Jeff Lemire może i ma skłonność do popadania w pewne schematy i jego umiejętności twórcze wyraźnie przytępiają się, gdy pracuje pod czujnym okiem wielkiego wydawcy, ale nie przypominam sobie, by kiedykolwiek zepsuł finał. Nawet jeśli reszta pozostawiała wiele do życzenia. Saga Tima-21 to czysty pomysł Kanadyjczyka, więc przebieg historii (z obowiązkową obyczajowością i głębią bohaterów), jak i teoretyczny koniec jest co najmniej bardzo dobry. Dlaczego właściwie teoretyczny? W ostatnim tomie Descendera część wątków się zamyka, ale pozostają takie, których kontynuację zobaczymy w Ascenderze. A wydanie tej serii Przez Mucha Comics wydaje się pewnikiem. Oby jak najszybciej.

W Descender tom 6: Wojna maszyn najklarowniej widać, że Dustina Nguyena nie dałoby się zastąpić nikim innym. Ani przez chwilę rysownik nie kusił się na urozmaicenie tego, co stworzył w pierwszym tomie. W ten sposób zbudował pewien zestaw elementów, niepodzielnie kojarzących się z Descenderem i wyróżniającym go na tle innych SF, którym czasem zdarza się ujednolicać, tracąc po drodze oryginalność na miarę Star Treka czy świata Lorda Vadera.

Strona komiksu Descender tom 6: Wojna maszyn

Descender to tytuł zasługujący na swe miejsce nie tylko w kanonie komiksów Image. Jeff Lemire ukręcił solidne SF, nie posługując się może piętrowymi ideami w stylu Lema, ale stwarzając pewną głębię, bardzo charakterystyczną zresztą dla jego twórczości. Trudno podchodzić do tego tomu jako do ostatecznego końca, ze względu na kontynuację. To raczej zmiana realiów świata, jaki stworzyli Lemire i Nguyen. A po szybkim przeglądzie pierwszych tomów Ascendera mogę zapewnić, że się nie zawiedziecie.


Okładka komiksu Descender tom 6: Wojna maszyn

Tytuł oryginalny: Descender Vol. 6: Machine War
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Dustin Nguyen
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Mucha Comics 2020
Liczba stron: 160
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?