Czarny Młot tom 4: Era zagłady część 2 – recenzja komiksu

Wciąż mam czytelniczą zgagę po komiksie Czarny Młot’ 45. Szczęśliwie odtrutką okazał się Czarny Młot tom 4: Era zagłady część 2, kontynuujący wątki z głównej linii fabularnej. Jeff Lemire powraca w pełni samodzielnie, doprowadzając swój cykl do mety. Czy jednak dostaniemy finał w stylu typowego superbohaterstwa, czy może coś, czego autor nie powstydzi się w swojej bibliografii?

Strona komiksu Czarny Młot tom 4: Era zagłady część 2

Finał pierwszej części Ery zagłady ukazał prawdziwą naturę farmerskich realiów, w jakich żyli bohaterowie. Czyżby więc szykował się wielki powrót herosów do Spiral City i ostateczna rozprawa z Anty-bogiem? Konfrontacja jest nieunikniona, ale zanim do niej dojdzie, autor ponownie miesza w fabularnym kotle, przy okazji pokazując ciekawe oblicze miasta. W międzyczasie emocjonalna część bohaterów nie jest zaniedbywana i wątki Abe’a czy Barbaliena tylko świadczą o nieprzemijającym talencie Lemire’a do mocnych, ale nie przekombinowanych motywów obyczajowych.

Pisałem już o bohaterach i inspiracjach, jakie napędzały Lemire’a w procesie ich tworzenia. Teraz pora na kilka słów o Spiral City. Z komiksowych aglomeracji bliżej mu do Metropolis skrzyżowanego z Nowym Jorkiem Marvela. Jest więc blichtr wielkiego miasta z aspiracjami, ale są też i ciemne zaułki, do których lepiej się nie zapuszczać. W Czarny Młot tom 4: Era zagłady część 2 scenarzysta burzy ten obrazek na rzecz wizji Wielkiego Jabłka rodem z lat 70., do którego zdecydowanie lepiej pasowaliby bohaterowie pokroju Batmana czy Daredevila. Transformacja ta wyszła historii na dobre, a dramat postaci dzięki niej stał się jeszcze bardziej dogłębny.

Gdyby kiedyś włodarze Marvela i DC zdecydowali się zamknąć swe wszechświaty, to przykład, jak to zrobić i uszanować przy tym postaci, mogliby znaleźć w Czarnym Młocie. Franczyzę tę można by ciągnąć jeszcze długo, wszak Jeff Lemire oparł ją na tych samych fundamentach, co uniwersa Avengers i Ligi Sprawiedliwości. Jej dalsza rozbudowana poszła jednak w innym kierunku i może jest tu duża czapkowania dla klasyki, ale istotniejsze są historie niezwykle ludzkich bohaterów.

Strona komiksu Czarny Młot tom 4: Era zagłady część 2

Rich Tommaso swoimi rysunkami otwiera album w historii z udziałem Pułkownika Weirda. Przyznam, że gdybym ujrzał jego rysunki bez żadnego kontekstu, to nie przekonałyby mnie od razu. W szalonej przygodzie dość ekscentrycznego bohatera spełniają swe zadanie idealne, wyraźniej odróżniając się od tego, co tworzy Dean Ormston. On sam zresztą też pokazuje klasę w ukazaniu nieco przybrudzonego Spiral City.

Jeszcze przed wydaniem pierwszego tomu Czarnego Młota obstawiałem, że dostaniemy coś w stylu Invincible’a Roberta Kirkmana. Tytuł superbohaterski, co prawda niezależny, lecz mocno ukorzeniony w dobrze nam znanych uniwersach z peleryniarzami. I owszem – Lemire niemało motywów zaczerpnął z wiadomych źródeł, ale przy tym cały charakter serii nadają jego autorskie wizje. Kanadyjczyk posługuje się szablonami o wiele subtelniej niż inni autorzy tworów o podobnym zamyśle. Oficjalnie Czarny Młot doczekał się końca, lecz jestem przekonany, że przyjdzie nam spotkać pannę Weber i spółkę jeszcze wiele razy, czego dowodem może być nadchodzący crossover z Ligą Sprawiedliwości.


Okładka komiksu Czarny Młot tom 4: Era zagłady część 2

Tytuł oryginalny: Black Hammer Vol 4: Age of Doom, part 2
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Dean Ormston, Rich Tommaso
Kolory: Dave Stewart
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 192
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?