Wściekły Nick – recenzja

Til Schweiger mógł być niemieckim Bruce’em Willisem, ale hollywoodzcy producenci nie docenili go. Co jednak ważniejsze, sam aktor wolał raczej ocieplać wizerunek i występować w komediach lub filmach familijnych, o romansidłach nawet nie wspominając. Przez to nigdy nie doczekał się własnej serii kina sensacyjnego, gdzie odegrałby główną rolę. Lepiej późno niż wcale, ale ten stan rzeczy być może właśnie ulega zmianie za sprawą Wściekłego Nicka. Czy niemiecki akcyjniak ma szansę zapoczątkować nowy cykl hitów?

til schwaiger, wściekły nick

Zobacz również: pod ostrzałem John Wick 2!

Teoretycznie to ciąg dalszy losów postaci z telenoweli policyjnej naszych zachodnich sąsiadów, ale bez znajomości wcześniejszych losów Nicka Tschillera na pewno nikt się w fabule nie pogubi. Prócz aktora znanego z Lucky Luke’a, Gwiezdnych jaj czy oczywiście dwóch części Miłości z przedszkola w projekt zaangażowano także inne znane nazwiska. Za reżyserię odpowiada twórca niedocenianego Pandorum, a scenariusz naskrobał ten sam człowiek, co popełnił niemiecką wersję Eksperymentu. Aczkolwiek niestety, nie zrobił tego sam i widać, że teraz też by mu się przydała pomoc przy skrypcie Wściekłego Nicka.

Gdyż fabuła recenzowanego tu filmu w żadnym stopniu nie jest oryginalna. Historia łączy elementy przede wszystkim serii Uprowadzona (nawet akcja dzieje się w Stambule) oraz dorzuca nieco kozactwa z Johna Wicka (gangsterzy coś za mocno trzęsą portkami przed Nickiem Tschillerem). Przy tylu zapożyczeniach naprawdę nie proponuje nic nowego od siebie, dorzucając najwyżej kolejne gatunkowe klisze jak zabawny pomocnik u głównego bohatera. Całość zaczyna się, gdy dość przypadkowo tureccy gangsterzy porywają córkę Nicka. Bohater natychmiast rusza na ratunek. Przy tym nie zabijając jednak chociażby w jednej dziesiątej tylu złych ludzi co Liam Neeson czy Keanu Reeves. Gdyby tak się uczciwie przyjrzeć, to zaskakująco często sam jest wrabiany i łapany przez przeciwników. Film uderza w bardziej realistyczne tony, pozostając jednak thrillerem akcji. Na całe szczęście warstwa melodramatyczna nie przygniata tej sensacyjnej, tak jak to miało miejsce chociażby w Opiekunie. Utrzymano szybkie tempo i jednocześnie właściwie nakreślono postaci, także w opowiadaną historię można się wkręcić. 

Z ciekawostek warto też wspomnieć, że już przynajmniej drugi raz na ekranie Til Schwaiger próbuje zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzonej córce. Luna Schwaiger konsekwentnie dorasta w kinie u boku ojca i tym razem też z roli ofiary wywiązuje się bardzo dobrze. Ciekawie będzie, gdy w przyszłości stworzą równorzędny duet wymiataczy kina akcji. Póki co na ekranie błyszczy jedynie Til i to on ze swoją charyzmą, śmiertelnie poważną twarzą oraz determinacją sprawia, że ta produkcja wybija się pozytywnie w morzu kieprawych filmów o zemście.

Choć na pewno więcej ciepłych słów można by było o niemieckim aktorze napisać, gdyby tylko dane było widzowi usłyszeć go podczas seansu. Wściekłego Nicka polskie kina wyświetlają oczywiście z polskimi napisami i – o zgrozo – angielskim dubbingiem. Stanowi on pewne pocieszenie dla Polaków, bo udowadnia, że nie tylko my nie potrafimy dogrywać głosów pod filmy aktorskie. Anglojęzyczna ścieżka dialogowa wypada tragicznie, niektóre drugoplanowe postacie jeszcze ujdą w tłoku, lecz Til Schwaiger dostał tak pozbawiony emocji i przesadnie silący się na fajność głos, że większość pracy aktora idzie na marne. Pewnie nawet w oryginale żarty do najwybitniejszych nie należały, lecz w języku angielskim humor wypada ekstremalnie sucho.

Bękarty wojny (gdzie Til grał) i John Wick 2 (gdzie Til powinien zagrać) udowadniają, że obce języki potrafią kapitalnie budować klimat opowieści. Tutaj reżyser też o tym wiedział, dlatego słyszymy również turecki i rosyjski, ich jakoś nie zastąpiono. Jedynie najczęściej występującą mowę niemiecką przekształcono na żenujący angielski dubbing. Nie dałbym sobie uciąć części ciała, którą myślę, lecz na pewno kilka szarych komórek bym postawił na to, że wycięto również niektóre sceny widoczne w zwiastunie. Wielka szkoda, bo mimo przydługiego drugiego aktu, sporo tu również urozmaicenia, kilka dobrych wyczynów kaskaderskich i naprawdę trzymający w napięciu finał. Til Schwaiger zresztą jest kapitalnym aktorem i pokazuje, że mimo wieku, wciąż trzyma formę. Idealnie wpasowałby się do trzeciej części Johna Wicka, o ile tylko dostałby rolę przynajmniej tak rozbudowaną jak Common. Wściekły Nick to pozycja obowiązkowa dla miłośników kina akcji. Tylko koniecznie trzeba się z nią zapoznać w wersji przygotowanej przez twórców, a nie okrojonej pod mało wymagającego, amerykańskiego widza formie.  

Zobacz również: warte uwagi, niszowe filmy akcji…

P.S. Czerwone przyciski pod minusami i plusami poprowadzą cię drogi czytelniku do dwóch zwiastunów filmu, odpowiednio z niemieckimi oraz angielskimi głosami. Zapraszam do samodzielnego porównania, gdyż nawet w tak krótkim materiale wyraźnie słychać, jak różnie od oryginału wypada dubbing. 

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?