Można odnieść takie wrażenie, ponieważ powrót Normana Osborna, jednego z arcywrogów Spider-Mana, przejadł się już nawet najbardziej zatwardziałym czytelnikom. Oczywiście zawsze miło jest powitać na łamach komiksu najbardziej ikoniczne postacie z serii, ale w przypadku Amazing Spider-Man – Globalna sieć tom 6 – Tożsamość Osborna antagonista nie wnosi niczego ciekawego. O wiele ciekawiej wypadają postacie poboczne, związane z ponownym pojawieniem się Normana na radarze.
Mowa między innymi o uznawanej za martwą Silver Sable, której rodzinna Symkaria stała się bazą operacyjną dla przyczajonego Osborna. Oczywiście nie spodobało się Sablinovej, ale interwencja Pajęczaka pokrzyżuje jej plany zakończenia żywota Normana raz na zawsze. A nasz ukochany czarny charakter urósł w siłę, skonstruował sobie armię goblinowatych popleczników, ogarnął technologię pozwalającą na szybką zmianę twarzy i przejął władzę. Nawet S.H.I.E.L.D. pozostaje bezsilne. Ale co to dla naszego eksperta od nowych technologii?
Niestety, potyczka Petera z Normanem, nawet wypełniona postaciami pobocznymi (m.in. Mockingbird, której team-up z Pajęczakiem jest najlepszym, co oferuje ta seria), wieje po prostu nudą. Parker wraca do pozycji, która mu po prostu nie pasuje – jest prezesem, filantropem, ma dostęp do szeregu nowinek technologicznych i walczy z wielkimi robotami, podróżując po całym globie. To nie jest Spider-Man, to mieszanka Tony’ego Starka z Bruce’em Wayne’em. Zostały tylko rzucane w trakcie walki suchary.
Jakby tego było mało, obrazu przeciętności dopełniają zamieszczone na końcu krótkie historyjki, które wchodziły pierwotnie w skład zeszytu #25. Takie miniaturki często robią komiksom dobrze, ale w przypadku albumu Amazing Spider-Man – Globalna sieć tom 6 – Tożsamość Osborna ich zestawienie również wypada blado. Właściwie żadna z opowieści nie zapada w pamięć, może poza kolejnymi kadrami z cyklu A-May-zing Spider-Aunt, które pełnią jednak bardziej rolę komiksowych pasków z gazet, niż pełnoprawnych historii. Jasnym punktem było natomiast kilka ostatnich stron, zapowiadających powrót doktora Octopusa – w nowym ciele, z nowymi umiejętnościami i wsparciem Hydry i Arnima Zoli.
O wiele lepiej niż scenariusz prezentuje się za to warstwa graficzna, ale do tego przyzwyczaił nas już Stuart Immonen, który niemal w całości odpowiada za zebrane tutaj zeszyty. Uwielbiam sposób, w jaki potrafi ująć Człowieka-Pająka w ruchu, nie tylko podczas akcji. Podoba mi się też delikatny realizm jego ilustracji i sposób operowania cieniem. Immonen powoli awansuje do czołówki moich ulubionych twórców postaci Spider-Mana obok takich nazwisk jak Mark Bagley czy Erik Larsen.
Amazing Spider-Man – Globalna sieć tom 6 – Tożsamość Osborna to typowy średniak – komiks sprawny na tyle, że czyta się go dobrze, ale nie potrafiący zainteresować niczym szczególnym, a na dodatek stanowiący kolejny argument, że ten kierunek ewolucji postaci Spider-Mana może być ślepym zaułkiem. Dan Slott przyszykował grunt pod event Tajne Imperium, ale jednocześnie nieco ograbił Pajęczaka z tego, co zawsze było w nim najlepsze. Całość jest przyjemna w odbiorze, ale jednak względem poprzednich tomów, w tym Spisku klonów, jest to krok wstecz.
Tytuł oryginalny: Amazing Spider-Man Worldwide vol 6
Scenariusz: Dan Slott i inni
Rysunki: Stuart Immonen i inni
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 152
Ocena: 60/100