Nie będzie zaskoczeniem, że Batman – Detective Comics tom 9 – Dwa oblicza Two-Face’a kręci się w dużej mierze wokół jednego z etatowych wrogów, czyli Harveya Denta. W tym swoistym follow-upie do historii „Face the Face” z 2006 roku Mroczny Rycerz ma szansę wreszcie pobawić się w prawdziwego detektywa. Z pozoru zwykłe morderstwo okazuje się być niezwykłym morderstwem, co przyciąga uwagę strażnika Gotham, szkoda tylko, że cała intryga jest tak nudna, że można zasnąć podczas lektury, co zresztą mi się przydarzyło.
Jeśli liczycie na błyskotliwe studium postaci zimnokrwistego mordercy, którego dobra natura czasem dochodzi do głosu, to niestety możecie o tym zapomnieć. Były prokurator okręgowy jest w Batman – Detective Comics tom 9 – Dwa oblicza Two-Face’a postacią bez wyrazu, nawet zestawiony z dwoma osobnikami będącymi niejako pośmiewiskiem w katalogu wrogów Gacka – Firefly i Lady Firefly. Nie porywa też równoległy wątek związany z organizacją Kobra, której geneza w komiksach sięga przecież drugiej połowy lat 70-tych. Ot kolejna sekta i kolejny zamach terrorystyczny.
Gwoździem do trumny jest tu brak odwagi w egzekucji radykalnych rozwiązań fabularnych (albo raczej związane przez włodarzy DC ręce scenarzysty), więc nawet jeśli scenariusz na moment staje się porywający, zaraz się z tego wycofuje. W efekcie Dwa oblicza Two-Face’a z pewnością nie przejdą do czołówki prac Jamesa Robinsona. Na szczęście gdzie niedomaga fabuła, często z pomocą przychodzą rysunki. Czy tak jest też w tym przypadku?
Połowicznie, bo prace plastyczne zostały rozdzielone na dwóch rysowników. Pierwsze trzy zeszyty rysuje Stephen Segovia, znany między innymi z Action Comics czy Wolverine’a Jasona Aarona – już niedługo zobaczymy jego prace także w trzecim tomie Ligi Sprawiedliwości. Mamy więc rysunki dynamiczne i czytelne, przykuwające uwagę bardziej niż średnio wybrzmiewające dialogi. Druga połowa należy z kolei do Carmine’a Di Giandomenico, doskonale znanego polskim czytelnikom z serii Flash. O ile rozmyte, nieco niewyraźne rysunki włoskiego artysty idealnie pasują do przygód najszybszego człowieka w uniwersum DC, o tyle w detektywistycznym klimacie Batmana sprawdzają się zaledwie przyzwoicie. Nie zrozumcie mnie źle – to nadal niezła robota, ale nie powoduje zachwytów.
Ponarzekałem na Batman – Detective Comics tom 9 – Dwa oblicza Two-Face’a, bo zwyczajnie mi szkoda, że praca Jamesa Tyniona IV została zaprzepaszczona, a wszystko, co było dobre w jego runie – przede wszystkim batrodzina i wszelkie tarcia w jej składzie – poszło w odstawkę. Niniejszy album to zapychacz, który może i czyta się bezboleśnie, ale nie wnosi zupełnie niczego nowego – ani do świata Batmana, ani do zamieszkujących go postaci. Zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.
Nie mogę się doczekać runu Petera Tomasiego, który wspólnie z Dougiem Mahnke i Bradem Walkerem przejmą na jakiś czas tę opowieść. Nie ukrywam, że wiążę z nią duże nadzieje, chociaż nie mam pewności, że artysta nie przedobrzy. Biorąc jednak pod uwagę to, co uczynił z postacią Człowieka ze Stali, pozostaję dobrej myśli.
Tytuł oryginalny: Batman – Detective Comics Vol. 9: Deface the Face
Scenariusz: James Robinson
Rysunki: Stephen Segovia, Carmine Di Giandomenico
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 132
Ocena: 55/100