Wytańczyć marzenia!
Uwielbiam to uczucie, gdy zupełnie zrezygnowany siadam w kinowym fotelu, a następnie opuszczam salę z promiennym uśmiechem na twarzy. Ta niespodziewana radość spotęgowana poprzez wcześniejsze złe nastawienie wobec, jak się później okazuje, bardzo dobrego filmu, zapewnia pozytywny zastrzyk energii na cały kolejny tydzień. Jakież to więc dzieło porwało mnie tak mocno, że zostawiłem za sobą animozje wynikające po pierwszych zwiastunach i zdjęciach, a co za tym idzie, udałem w podróż, dzięki której na powrót stałem się dwunastoletnim dzieckiem? Mowa tutaj o słabo rozreklamowanej w naszym kraju francuskiej animacji o niepozornie brzmiącym tytule – Balerina.
Co zrobić, gdy głowa pełna marzeń, a przepiękny świat z otwartymi ramiona oczekuje Twojego przybycia, lecz Ty zostałaś uziemiona w podmiejskim sierocińcu, zamakającym Ci drogę do rozwoju i spełnienia? UCIEC!!! Jasne, ale na drodze stoi przecież prawdziwy cerber w postaci bystrego i pełnego zapału opiekuna… jednakże, od czego ma się przyjaciół? Gdy wasza wspólna wielka ucieczka kończy się ostatecznie powodzeniem, pełni optymizmu zmierzacie do Paryża, gdzie właśnie rozpoczyna się wasza przepiękna przygoda. Czy sięgniecie w końcu gwiazd? A może rozczarowani wrócicie z podkulonym ogonem do dawnego sierocińca, oczekując przebaczenia niczym syn marnotrawny? Dzisiaj masz okazję zmienić swoją przyszłość!
Malkontenci będą zarzucać Balerinie popadanie w schematy oraz prawienie znanych wszystkim banałów. To prawda. Animacja niejednokrotnie czerpie garściami z opasłej księgi filmowych regułek i wzorców, podążając wydeptaną przez tysiące stóp przeróżnych twórców drogą. Mimo to posiada ona kilka rozgałęzień, które prowadzą przez niezdane dotąd tereny. Zatem opowieść Felicji z pewnością nie jest oryginalna ani tym bardziej zaskakująca. Jednakże animacja posiada ogrom wdzięku, baśniowej magii oraz kipi atmosferą wielkiej przygodą, którą każdy z nas chciał przeżyć w okresie dzieciństwa. W tym tkwi jej moc, w sposobie poprowadzenia historii. Dzięki pasji scenarzystów widzowie otrzymują absorbującą, chociaż znaną, samoświadomą opowieść o spełnianiu marzeń, inteligentnie korzystającą z filmowych wzorców i skrojoną na potrzeby zarówno małych, jak i nieco większych kinomanów. Poza tym zastosowanie oklepanych motywów ma tutaj drugie dno. Twórcy sprawnie posługując się zabiegami filmowymi opartymi na karykaturze, wyolbrzymiają i ukazują w krzywym zwierciadle problemy z życia codziennego – matkę pragnącą wręcz do obsesji uczynić z córki najlepszą baletnicę w mieście czy głupkowatego dyrektora szkoły. Podkoloryzowane schematy, które parokrotnie zostają też sprytnie złamane w najmniej oczekiwanych momentach, dają wyraźniejszy niż w większości produkcji przekaz, a to przekłada się na edukacyjno-wychowawczą wymowę omawianej animacji, która jest naprawdę piękna i godna uznania.
W Balerinie twórcy w dużym stopniu opierają się na nostalgii, przywołując w widzach zatarte już czasem wspomnienia. Któż z nas nie chciał być kimś wielkim, zwiedzać i podbijać świat, zostać prawdziwą gwiazdą? Te dziecięce marzenia są siłą wyjściową animacji. Dzięki nim przedstawiona opowieść, chociaż czasem zbyt naiwna i nieco cukierkowa zwłaszcza pod koniec, gdzie ewidentnie działa magia kina dla młodszych – przecież w baśni nigdy nie może zabraknąć szczęśliwego zakończenia – chwyta za serce i jest nam bardzo bliska. Każdy z nas przez to przechodził, każdy próbował z różnym powodzeniem sięgnąć gwiazd i, mimo iż tylko części z nas faktycznie się to udało, to wszyscy wynieśliśmy z tej lekcji życia cenne doświadczenia. Przyznam się, że na tej przeznaczonej głównie dla dzieci produkcji, kilka razy w trakcie seansu pojawiła mi się łezka w oku, co jest chyba najlepszą dla niej rekomendacją. Jednakże nie zrozumcie mnie źle. Balerina to nie tylko nostalgiczny wyciskacz łez… co to to nie! W animacji nie brakuje humorystycznych akcentów. Być może nie będziemy się tarzać po ich usłyszeniu lub zobaczeniu ze śmiechu po podłodze, jednak spełniają swoją powinność, stanowiąc doskonałą przeciwwagę dla licznych wzruszających momentów. Poza tym akcja prze tutaj do przodu z prędkością światła, jak już wcześniej wspomniałem opowieść ta to pełna akcji przygoda, a co za tym idzie, na nudę z pewnością nie będziecie narzekać. Warto zwrócić też uwagę na wykreowanych przez scenarzystów bohaterów, którzy ku mojemu zaskoczeniu zostali naprawdę przyzwoicie rozbudowani i nie są w żadnym razie jednowymiarowi. Oczywiście praktycznie u wszystkich znajdziemy pewne odcienie szlachetności, lecz mimo to, bajce bardzo dobrze udaje się uchwycić złożoność ludzkiego charakteru, co niewątpliwie cieszy.
Jeśli przyrównać omawianą animację do człowieka, to jej duszą byłyby niewątpliwie wywalające się z ekranu emocje oraz przekaz traktujący o wytrwałości, akceptacji samego siebie, wierze w swoje zdolności, a także poczuciu godności i wartość własnej osoby. Trzeba przyznać, że obraz dobrze kształtuje psychikę małego dziecka, zwracając mu uwagę na szlachetne wartości. Dodatkowo, pomimo całej baśniowości, historia przybiera też niekiedy gorzkiego posmaku. Tą łyżką dziegciu jest ukazany świat, który jednocześnie może okazać się przepustką do spełnienia marzeń lub bolesnym rozczarowaniem. Echo otaczającej nas okrutnej rzeczywistości odbija się w omawianej animacji od dokonywanych przez główną bohaterkę wyborów. Jak czasami niewiele potrzeba, by zaprzepaścić cały swój wysiłek i w mgnieniu oka stracić wszystko. Zobrazowane w subtelny, lecz niepozostawiający złudzeń sposób zagrożenia, będą stanowić dla dzieci przestrogę w ich dalszym życiu. Wracając jednak do porzuconego wcześniej tematu… Skorą już wiemy, co zostało duszą animacją, to pora poznać, czym jest jej ciało. Domyślacie się? Ciałem animacji jest przepiękna oprawa audiowizualna.
Trzeba przyznać, że podkład dźwiękowy robi wręcz piorunujące wrażenie. Elektryzująca muzyka doskonale stopniuje napięcie oraz wpływa na budowę odpowiedniej atmosfery. Muszę przyznać, że pląsająca na ekranie w rytm kolejnych utworów rudowłosa bohaterka na tyle zaraziła mnie swoją pasją, że sam po seansie miałem ochotę sobie potańczyć. W połączeniu ze znakomitym podkładem dźwiękowym idzie przepiękna, baśniowa oprawa wizualna. Wygenerowani komputerowo bohaterowie wzbudzają sympatię, a wykreowany przez animatorów świat przedstawiony zwyczajnie zachwyca. Zatem grafika potrafi być czasami nieco pastelowa, innymi razy dość mroczna, lecz zawsze przyjemna dla oka i pełna uroku.
Balerina to animacja, która pewnie zaginie w natłoku znacznie popularniejszych i bardziej rozreklamowanych produkcji, a szkoda, ponieważ to dzieło godne uwagi każdego szanującego się sympatyka baśni. Pozwólcie się zatem porwać opowieści o marzeniach i wyruszcie w pełną przygód podróż do zniewalającej swoim urokiem Francji. Polecam z całego serca!
Źródło ilustracji wprowadzenia – materiały prasowe