Killgrave alias Purple Man stał się dla Jessiki kimś w rodzaju nemezis. To dzięki niemu jest ona dzisiaj tym, kim jest. Wszyscy, którzy czytali świetną serię Alias z pewnością znają tę historię – złoczyńca, który potrafi wpływać na czyjąś wolę, opanował umysł Jessiki i przez wiele miesięcy kazał jej sobie usługiwać. Bezwolna bohaterka przeżyła coś w rodzaju psychicznego gwałtu, który na zawsze zmienił jej psychikę i osobowość. Bendis rewelacyjnie poprowadził ten wątek, tworząc jeden z najbardziej pamiętnych momentów w historii komiksów Marvela.
Nie dziwi więc, że na zakończenie swojej przygody z serią Jessica Jones i na chwilę przed oddaniem postaci w ręce nowej scenarzystki i nowego rysownika, Bendis powraca w swoim scenariuszu do tamtych przełomowych chwil i do postaci Purple Mana. Jeśli jednak liczycie na spektakularne, gwałtowne i pełne przemocy fizycznej ostateczne starcie, możecie od razu o nim zapomnieć. Jessica Jones tom 3 – Powrót Purple Mana to bowiem komiks składający się głównie z niekończących się dialogów (przypominam, że to Bendis), co jak mniemam nie każdemu musi przypaść do gustu.
Rozgrywka pomiędzy Killgrave’em a Jones to w dużej mierze pojedynek umysłów i osobowości. Sytuacja na przestrzeni lat się nieco zmieniła – Jessica została przecież matką, a rodzina jest u niej obecnie na pierwszym miejscu. Dojrzała, przepracowała kilka rzeczy, nie zdołała jednak zapomnieć traumatycznych chwil, które zafundował jej Purple Man. Kiedy arcyłotr opanuje umysł najbliższych osób w otoczeniu Jessiki, ta będzie musiała zrobić coś bardzo trudnego: po prostu go wysłuchać.
Bendis stawia tutaj kilka trudnych pytań, wreszcie funduje Purple Manowi coś w rodzaju szansy na odkupienie. Bo czy postać mogąca wpływać na ludzkie umysły nie mogłaby czynić dobra zamiast zła? Odpowiedź na to pytanie jest stara jak sama Biblia i odnosi się do wolnej woli. Jones o tym wie i będzie musiała stanąć przed dość poważnym dylematem.
Komiks złożony głównie z dialogów, pozbawiony właściwie akcji, to wyzwanie dla twórców. Jak zrobić go tak, by nie zanudzić czytelnika, a zaintrygować go i sprawić, by znalazł się w wirze wydarzeń ukrytych głównie w słowach i głowach bohaterów? Ta sztuka może udać się tylko tak zdolnemu zespołowi jak duet Bendis i Gaydos. Niezrównany rysownik, znany z poprzednich tomów, charakteryzuje się oszczędnym stylem, który wielu może uznać nawet za brzydki, ale nie ma sobie równych w wydobywaniu emocji z twarzy bohaterów i kreśleniu tła wydarzeń, za każdym razem wydającym na brudne i ponure, podobnie jak smutne życie Jessiki Jones.
Apropos, Jessica Jones tom 3 – Powrót Purple Mana to także ostatni moment, by dać naszej bohaterce promyczek nadziei, zafundować jej chociaż jeden dobry dzień, sprawić, by znów poczuła się jak rasowa pani detektyw, rozwiązała sprawę i zarobiła trochę grosza. Pokazać kierunek, wytyczyć drogę, która być może wyprowadzi ją z cukierni robiącej za tymczasowe biuro. Zasugerować, że może w życiu Jessiki nastąpi teraz chwila spokoju? Bendis skorzystał z tej okazji i chociaż ostatni zeszyt jest moim zdaniem fabularnie najsłabszy, to wymowa samego zakończenia mi się podobała.
Cieszę się, że Mucha Comics postawiło na tę serię i że wydało tak dużo komiksów o jednej z najbardziej interesujących kobiecych postaci w Marvelu. Być może przyczyniła się do tego popularność Netfliksowego serialu o przygodach Jessiki Jones, ale nie ma to w sumie żadnego znaczenia. Liczy się to, że otrzymaliśmy bardzo dobry komiks, który stanowi idealne domknięcie losów tej bohaterki. Aby w pełni się nim cieszyć, przeczytajcie poprzednie albumy – szczególnie te z serii Alias!